10 minut miłosierdzia

Poniedziałek, XXVII Tydzień Zwykły, rok II, Łk 10,25-37

 Jezus rzekł do niego: Dobrześ odpowiedział. To czyń, a będziesz żył. Lecz on, chcąc się usprawiedliwić, zapytał Jezusa: A kto jest moim bliźnim? Jezus nawiązując do tego, rzekł: Pewien człowiek schodził z Jerozolimy do Jerycha i wpadł w ręce zbójców. Ci nie tylko że go obdarli, lecz jeszcze rany mu zadali i zostawiwszy na pół umarłego, odeszli. Przypadkiem przechodził tą drogą pewien kapłan; zobaczył go i minął. Tak samo lewita, gdy przyszedł na to miejsce i zobaczył go, minął. Pewien zaś Samarytanin, będąc w podróży, przechodził również obok niego. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko: podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował go. Następnego zaś dnia wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł: Miej o nim staranie, a jeśli co więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał. Któryż z tych trzech okazał się, według twego zdania, bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców? On odpowiedział: Ten, który mu okazał miłosierdzie. Jezus mu rzekł: Idź, i ty czyń podobnie!

 

     Warszawa. Pierwsze wiosenne, ciepłe dni 2013 roku. Poranną pracę w Sekretariacie Misji Zagranicznych musiałem rozpocząć od wysłania listów na poczcie. Myślałem, ze to będzie taki lekki spacerek na dobry początek dnia...
 
       Ruszyłem w kierunku ul. Wołoskiej. Już z oddali zobaczyłem, że ktoś "siedzi" na trawniku, oparty o blok. Wielu ludzi przechodziło tamtędy, bo nieopodal jest przystanek tramwajowy. Sporo osób spoglądało w stronę tego człowieka, nikt jednak nie podszedł. Mężczyzna miał "znamiona " bezdomności. Zarośnięty, w brudnych ubraniach, ręce miał odmrożone. W pierwszej chwili myślałem, że "odpoczywa" po upojnej nocy. Nie było z nim żadnego kontaktu. Kobieta, która razem ze mną przystanęła przy nim, zadzwoniła po pogotowie. Medycy przyjechali bardzo szybko, czekanie trwało może 10 min. Lekarz rozpiął mu koszulę, osłuchał i szybko stwierdził, że "jest gotowy". Nie wiem, ile czasu tam leżał? Ile ludzi (kapłanów i lewitów...) przeszło obok niego obojętnie? Wiem jednak, że wystarczyło 10 minut, aby jego zwłoki nie leżały pod blokiem, na trawniku, gdzie pewnie często psy załatwiały swoje potrzeby fizjologiczne...