Będę rakietonautą

Z życia:

Mamo, chcę zostać rakietonautą! 

- Hm? 

Polecę wysoko i spotkam się z babcią w niebie. 

 

Mamo, nie chcę pójść do nieba. 

- Hm? 

Bo tam jest za wysoko.

 

Mamo, nie umrę? 

– Umrzesz. Wszyscy umrzemy. 

Nie, ja nie umrę. Nie jestem stary!

 

Z książki

Tomasz Dekert, Tylko Bóg wie, czy istnie. Teologia dziecięca, Kraków 2013

 

„Nasza młodsza córka Jagódka wyraża ostatnio lęk przed śmiercią. Nie wiem, skąd jej się to wzięło, dzieci tak dziwne rzeczy czasem ze sobą kojarzą, że dotarcie do korzeni tego lęku jest chyba poza naszymi rodzicielskimi możliwościami. (...) Tak czy inaczej, na bazie tego lęku parę dni temu pomiędzy nią a naszą starszą córką Marianną, wywiązał się następujący dialog:

 

J.: (płaczliwie) Nie umrzemy, bo Pan Jezus się nami opiekuje. 

M.: Umrzemy!

J.: (płacz)

M.: Umrzemy, pochowają nas, zjedzą nas robaki, ale potem pan Jezus przyjdzie, stworzy nas na nowo, polecimy do nieba, a zapewniam cię, Jagoda, że tam będzie bezpieczniej niż w domu.”

 

Z listów do Papieża Franciszka::

„Wasza Świątobliwość,

czy mój dziadek, który nie jest katolikiem, ale jest człowiekiem który nie chce czynić nic złego, pójdzie po śmierci do nieba? Innymi słowy, jeśli ktoś nigdy nie czyni pokuty, jak wielki grzech musi popełnić, żeby pójść do piekła?

 

Niech Cię Bóg błogosławi,

Ivan, 13 lat, Chiny

 

Drogi Ivanie,

Jezus ogromnie nas kocha i chce, byśmy poszli do nieba. Wolą Boga jest, żeby wszyscy ludzie zostali zbawieni. Jezus towarzyszy nam do ostatnich chwil naszego życia, abyśmy mogli być z Nim zawsze. (...)

Kiedyś pewna kobieta przyszła do świętego kapłana, który nazywał się Jan Maria Vianney. (..) Kobieta zaczęła płakać, ponieważ jej mąż popełnił samobójstwo, skacząc z mostu. Była zrozpaczona, sądziła bowiem, że jej mąż trafił do piekła. Jednak ksiądz Vianney powiedział do niej: Między mostem a rzeką jest jeszcze Boże miłosierdzie.”

 

Dzieci myślą o zbawieniu w kategoriach podobnych do tych, w których myślą o czasie, pięknie, przestrzeni. Nie mogą tego dotknąć, polizać, ugryźć. Aż dziwne, że w związku z tym nie kwestionują istnienia tych spraw w sensie ogólnym. Jednak powyższe fragmenty dowodzą, że nie tylko nie kwestionują, ale sprawy ostateczne są dla nich intrygujące i ważne. 

Pewną refleksję budzi jednak fakt wychowywania do zbawienia, wychowywania do świętości. Trudno bowiem zaprzeczyć, że posyłamy po coś nasze dzieci na dodatkowe lekcje angielskiego, na basen, harcerstwo, śpiew, balet. I raczej to „coś” nie oznacza zwykłej, beztroskiej zabawy. Wszystko ma cel: uczyć, rozwijać, kształtować, wzmacniać.

Co zatem ze zbawieniem, z dorastaniem do świętości, z wychowywaniem świętego? Co nauczy nasze dzieci być świętymi? Co rozwinie w nich świętość? Co tę świętość ukształtuje? Co ją wzmocni? 

Jako rodzice oczekujemy. I tymi oczekiwaniami nie jeden raz podcinamy skrzydła często, zanim dzieci zdążą je rozwinąć. Co zatem zrobić, by marzenie o zbawieniu naszych dzieci nie było tylko naszym oczekiwaniem, ale w drodze, w którą wyruszają dzieci, stało się i ich pragnieniem? 

Co zrobić, by nasze dzieci chciały zostać nie tylko rakietonautą, ale i świętym?

Pewnego czerwcowego dnia w Starym Sączu Jan Paweł II powiedział: "Święci nie przemijają. Święci żyją świętymi i pragną świętości.”