Bóg w „Chacie”

 

Mack – w tej roli Sam Worthington – jest szczęśliwym mężem i ojcem trojga wspaniałych dzieci. Pewnego dnia jego rodzinę dotyka tragedia. Najmłodsza córka Missy (Amelie Eve) zostaje porwana. Wszelkie dowody wskazują na morderstwo, choć ciała nie udaje się odnaleźć. Mack popada w coraz głębszą rozpacz, która powoli oddziela go od świata i rodziny.

Kilka lat po tragedii otrzymuje tajemniczy list z zaproszeniem do leśnej chaty, w której rozegrał się dramat Missy. List wydaje się pochodzić od samego Boga. Pełen wątpliwości i obaw Mack decyduje się na spotkanie z nieznanym, które okaże się być niezwykłym doświadczeniem pozwalającym zrozumieć sens rodzinnej tragedii i zupełnie inaczej spojrzeć na życie i świat. 

 

Zekranizowany bestseller

Film „Chata” Stuarta Hazeldine’a powstał w oparciu o fenomen literacki autorstwa Williama P. Younga o tym samym tytule. Książka zadebiutowała od razu na pierwszym miejscu prestiżowego zestawienia bestsellerów „New York Timesa” i pozostała na nim przez kolejnych siedemdziesiąt tygodni. Powieść Younga została przetłumaczona na czterdzieści języków oraz sprzedana na całym świecie w dwudziestu dwóch milionach egzemplarzy.

„Przeczytałam książkę osiem lat temu i nie potrafiłam przestać o niej myśleć!” – wspomina początek swej przygody z „Chatą” Lani Netter, koproducentka filmu. „Kupiłam kilka sporych pudeł tej powieści i zaczęłam rozdawać pojedyncze egzemplarze przyjaciołom. Zdarzyło mi się nawet wręczyć kilka sztuk przypadkowym przechodniom. „Chata” zmieniła moje życie zawartym na jej stronicach przesłaniem o wierze, miłości oraz przebaczeniu. Tak jak zmieniła życie milionów innych czytelników” – komentuje producentka. „Od razu zapragnęłam podzielić się tą historią z jak największą liczbą ludzi, dlatego między innymi dałam książkę Gilowi, mówiąc mu, że musi nakręcić na jej podstawie film. Na szczęście on także zakochał się w „Chacie” i od tamtego momentu pracował w pocie czoła nad rozwojem projektu” – mówi Lani Armstrong Netter.

Gil Netter, producent ekranizacji wspomina, że pracując na planie poznawał praktycznie każdego dnia historie ludzi, na które książka miała znaczący wpływ. „Przy tym projekcie pragnęła pracować niesamowita liczba ludzi, każda z tych osób miała ku temu własne, osobiste powody” – wyjaśnia Netter. „Niezależnie od tego, czy chodziło o szeregowego członka ekipy, statystę, czy jakąś przypadkowo spotkaną osobę z miejsca, w którym akurat kręciliśmy zdjęcia, wszyscy dzielili się szczodrze historiami związanymi z „Chatą” oraz tym, w jaki sposób książka wpłynęła na nich lub na ich bliskich. To było niezwykłe doświadczenie” – dodaje producent filmu.

Autor bestsellerowej powieści, na podstawie której powstał film Stuarta Hazeldine'a, wyjaśnia metaforę „chaty”, dodając równocześnie, dlaczego to miejsce działa tak negatywnie na Macka. „Chata symbolizuje wewnętrzną przestrzeń pełną zniszczeń, dom, który buduje sobie w środku każdy człowiek, który nie otrzymał w odpowiedniej chwili pomocy z zewnątrz” – objaśnia William Paul Young. „To miejsce, w którym składujemy wszystkie nasze nałogi i chowamy wstydliwe sekrety, mając nadzieję, że nigdy nie wyjdą one już na światło dzienne. Nie chcemy tam nikogo, bowiem wydaje nam się, że po wejściu do naszej chaty taka osoba z miejsca by nas znienawidziła. Bo sami siebie nienawidzimy. Uleczyć można się jedynie poprzez powracanie do miejsc, w których w jakiś sposób zostaliśmy złamani, skrzywdzeni – nie można ich ignorować lub udawać, że nie istnieją. W pewnym momencie to się na każdym zemści” – twierdzi pisarz.

 

Gwiazdorska obsada

Jedną z osób, które wcieliły się w rolę Boga jest Octavia Spencer, laureatka Oscara za drugoplanową rolę w „Służących”. Spencer znała doskonale książkę zanim zgłosili się do niej producenci z Hollywood. Była zresztą zagorzałą fanką zawartego w niej przesłania. Aktorka nie rozstawała się na planie z własnym egzemplarzem „Chaty”. „Nie mogłam odmówić takiej propozycji – wspomina Spencer. – Powieść dostałam od przyjaciółki, która powiedziała mi jedynie, że przewijają się w niej wątki dreszczowca z elementami medycyny sądowej, a na końcu czeka mnie ogromne zaskoczenie. Zabierałam się za czytanie z zupełnie innym nastawieniem, nie spodziewałam się, że „Chata” zapewni mi tak piękną życiową lekcję. W trakcie lektury czułam się poruszona, spełniona, zadziwiona, bowiem opowieść rozwija się bardzo naturalnie i dotyka wielu ważnych tematów” – kontynuuje amerykańska aktorka. „Wszyscy zadawaliśmy chyba kiedyś takie pytania o istnienie Boga. Wiem, że ja zauważyłam w tej książce cząstkę samej siebie. Zaznałam zresztą w życiu straty, w stawaniu na nogi pomogła mi moja wiara. Dlatego rozumiałam bardzo dobrze emocje, które odczuwa Mack” – dodaje Spencer.

Aktorka podkreśla, że wątki przewijające się zarówno w powieści, jak i w filmie są bardzo mocno zakorzenione w jej prywatnym życiu. „W tej ekranizacji „Chaty” najbardziej podoba mi się fakt, że zrezygnowano z konwencjonalnych obrazów oraz wyobrażeń o Bogu, które większość z nas przechowuje w swoich umysłach” – opowiada aktorka. „Film skupia się jednocześnie na bardzo trudnym okresie w życiu Macka, gdy grana przeze mnie kobieta jest jedyną, która okazuje mu dobroć. Ona reprezentuje czystą miłość oraz wiedzę, stara się przekazać mu swoje podejście do życia, podczas gdy on próbuje w jakiś sposób poradzić sobie z rozsadzającymi go żalem oraz gniewem” – kontynuuje Spencer. „Ale znajduje odkupienie dopiero gdy wraca do tytułowej chaty, gdzie zostaje skonfrontowany z wszystkimi niezadawanymi wcześniej pytaniami oraz niepodejmowanymi od dawna kwestiami. Mack jest ostatecznie w stanie zapełnić lukę spowodowaną stratą córki”.

„Mam nadzieję, że ludzie, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji co Mack, utwierdzą się po naszym filmie w przekonaniu, że warto odmieniać swoje życie i wyznawać mocną wiarę. Chciałabym, żeby wszyscy znaleźli własne życiowe ścieżki, podobnie jak dzieje się to w przypadku Macka” – mówi Octavia Spencer.

 

Obraz Boga

Niektórych widzów oburzył obraz Boga zaprezentowany w filmie. Mnie nie. W niedługim czasie przed jego obejrzeniem czytałem właśnie Ewangelię wg św. Mateusza i po filmie przypomniały mi się dwa fragmenty. Pierwszy dotyczył Jana Chrzciciela, największego z proroków Starego Przymierze, który będąc w więzieniu dowiedział się o wielkich rzeczach, które czynił Jezus. Ale miał wątpliwości czy oby na pewno Jezus jest zapowiadanym Mesjaszem (por. Mt 11, 2-4). Drugi fragment to wyznanie Piotra spod Cezarei Filipowej, gdy pierwszy wśród apostołów dostrzega w Jezusie Mesjasza, Syna Boga żywego, ale przecież inni widzieli w Jezusie Jana Chrzciciela, inni Eliasza, jeszcze inni Jeremiasza albo jednego z proroków (por Mt 16, 13-16). A dobrze wiemy, że i ci, którzy poznali w Jezusie Mesjasza nie tego się po Nim spodziewali. Każdy ma swoje wyobrażenie Boga. Czy prawdziwe? Czy Bóg zawsze nie jest większy od naszych o Nim wyobrażeń?

„Wydaje mi się, że wizerunek Boga w filmie jest trafiony. Na pewnym etapie nie można go postrzegać jako Ojca, ale na innym jest to konieczne. Pan Bóg dostosowuje do człowieka swoje oblicze, żeby go nie przerazić. To jest w jakimś sensie uzdrawiające. Pan Bóg wygląda tak, jak się tego nie spodziewamy. Ma różne twarze. Niekoniecznie jest starcem z brodą, jak często Go sobie wyobrażamy” – powiedziała mi po seansie Aleksandra Lipka.

„Zobaczyłem Boga, który jest ojcem wszystkich – i dobrych, i złych, ale to nie ja powinienem ich oceniać, a często mi się zdarza wchodzić w skórę Pana Boga i być sędzią” – zwrócił uwagę z kolei Zdzisław Rapacz. – „Oscara by u mnie nie dostał, ale to jest film inny niż te, na które przychodzę do kina. To jest film, który może pisać historię nawet po wyjściu z seansu. Zainspirował mnie do dobra, skłonił do nawrócenia. To dobra propozycja na Wielki Post, dobre uzupełnienie rekolekcji czy kursów ewangelizacyjnych” – stwierdził Rapacz i dodał, że „Chata” pozostawiła w nim pytanie, czy wokół niego są ludzie, którym powinien coś przebaczyć – w rodzinie, w pracy, we wspólnocie. 

Sam Worthington, który wcielił się w rolę głównego bohatera, mówi: „Jeśli znajdziecie w sobie siłę do przebaczenia, będziecie w stanie poradzić sobie z każdą traumą. Nikt nie twierdzi, że nie będzie to bolesne albo że nie zajmie dużo czasu. Bynajmniej, to powolny i trudny proces. Jednakże przebaczenie pomaga zaznać prawdziwej wolności, zapewnia człowiekowi spokój”.

„Chata” to piękna historia o tym, jak Bóg przychodzi do nas w naszych smutkach, do nas uwięzionych we własnych rozczarowaniach, zdradzonych przez własne wyobrażenia. Nigdy nie zostawia nas tam, gdzie nas znajduje, jeśli się przy tym nie upieramy. „Chata” to uprzejme zaproszenie do podróży do samego serca Boga”.