Bóg w sandałach – czyli wszechmoc i potęga Jego świętości!

Niedziela, III Tydzień Adwentu, rok C, Łk 3,10-18

Przychodzili także celnicy, żeby przyjąć chrzest, i pytali Go: „Nauczycielu, co mamy czynić?”. On im odpowiadał: „Nie pobierajcie nic więcej ponad to, ile wam wyznaczono”. Pytali go też i żołnierze: „A my, co mamy czynić?”. On im odpowiadał: „Nad nikim się nie znęcajcie i nikogo nie uciskajcie, lecz poprzestawajcie na swoim żołdzie”. Gdy więc lud oczekiwał z napięciem i wszyscy snuli domysły w sercach co do Jana, czy nie jest on Mesjaszem, on tak przemówił do wszystkich: „Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem. Ma On wiejadło w ręku dla oczyszczenia swego omłotu: pszenicę zbierze do spichrza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym”. Wiele też innych napomnień dawał ludowi i głosił dobrą nowinę.

 

Jezus przychodzi nad Jordan, by, jak mówi Jan, chrzcić w Duchu. Wyczekiwany jednak przez cały Izrael Mesjasz nie przybywa na złotym rydwanie, ale w sandałach! Niezrozumiany do końca Swojej misji, dopiero po zmartwychwstaniu daje poznać się zupełnie przy łamaniu chleba. 

1. Rzemyk godności…

Wstrząsnęła mną kilka lat temu sytuacja. Podczas Eucharystii w jednej z francuskich parafii, zobaczyłem kobietę, która w czasie „Baranku Boży” wyszła z ławki i podeszła do tabernakulum, które nie było jakoś szczególnie zabezpieczone. Wyciągnęła Pana Jezusa i po prostu poszła w środek kościoła, rozdając bez słów na lewo i prawo Ciało Chrystusa. Wyglądało to tak, jak gdyby częstowała nas cukierkami. Kapłan zaś siedział i czekał, że się to wszystko skończy. Ludzie brali Pana Jezusa do rąk i zjadali po chwili. Z trudem powstrzymywałem łzy.

Gdy przeczytałem dzisiejszą Ewangelię, ten moment z Francji wrócił do mnie z jakąś wielką siłą. Uzmysłowiłem sobie, że niejednokrotnie jesteśmy tak „oswojeni” z Panem Jezusem, że zapominamy o Jego majestacie, Jego potędze i świętości. Jan chce poruszyć nasze serce, byśmy stawali przed Panem ze świadomością, jakim naprawdę jest nasz Bóg!

2. Chrzest z Ducha…

Jezus przychodzi nad Jordan, by, jak mówi Jan, chrzcić w Duchu. Wyczekiwany jednak przez cały Izrael Mesjasz nie przybywa na złotym rydwanie, ale w sandałach! Niezrozumiany do końca Swojej misji, dopiero po zmartwychwstaniu daje poznać się zupełnie przy łamaniu chleba. Posyła swego Ducha i rozwiązuje rzemienie niegodności, nadając całkiem nowy sens egzystencji człowieka i nowy wymiar życiu tych, którzy uwierzyli. Każdy bowiem, kto przyjmuje Jego chrzest, staje się zupełnie nowym człowiekiem.

3. Oczyszczenie…

Pan z mocą dotyka naszego serca, by ono mogło zostać oczyszczone Jego łaską. Każdy, kto zgodzi się na tę ingerencję w swoją duchową intymność, pozwoli tak naprawdę Jezusowi, by i On mógł rozwiązać rzemienie naszych ograniczeń. Stając bowiem w obliczu Świętości Boga, nie możemy stawać ze świadomością niegodności zbliżenia się do Ojca. Mocą Jego łaski, zostajemy oczyszczeni i już nie mamy poczucia niegodności, ale nabieramy odwagi, by być jak najbliżej.