Brakuje mi czasu

Piątek, Św. Elżbiety Węgierskiej, zakonnicy (17 listopada), rok I, Łk 17,26-37

Podobnie jak działo się za czasów Lota: jedli i pili, kupowali i sprzedawali, sadzili i budowali, lecz w dniu, kiedy Lot wyszedł z Sodomy, spadł z nieba deszcz ognia i siarki i wygubił wszystkich; tak samo będzie w dniu, kiedy Syn Człowieczy się objawi. W owym dniu kto będzie na dachu, a jego rzeczy w mieszkaniu, niech nie schodzi, by je zabrać; a kto na polu, niech również nie wraca do siebie. Przypomnijcie sobie żonę Lota. Kto będzie się starał zachować swoje życie, straci je; a kto je straci, zachowa je. Powiadam wam: Tej nocy dwóch będzie na jednym posłaniu: jeden będzie wzięty, a drugi zostawiony. Dwie będą mleć razem: jedna będzie wzięta, a druga zostawiona. Pytali Go: Gdzie, Panie? On im odpowiedział: Gdzie jest padlina, tam zgromadzą się i sępy.

 

Zauważyłem, że od jakiegoś czasu jednym z najczęściej stosowanych słów usprawiedliwienia są słowa: „brakuje mi czasu”. Niewyspani, rozdrażnieni, z niezapłaconymi fakturami przed oczami… Ciągle brakuje czasu. Nie wystarczają już sklepy czynne 24 h/ dobę, teraz pasowałoby, żeby inne instytucje też tak pracowały. Niektórzy przedsiębiorcy próbują temu podołać i otwierają np. siłownie czynne 24 h/ dobę i to przez 7 dni w tygodniu. O dziwo w tych miejscach można i w środku nocy spotkać ćwiczących ludzi. A jeszcze nie tak dawno wydawało się wielu, że nocą pracuje tylko piekarnia, aby rano móc zjeść świeży chleb. 

W tym zabieganiu, gonitwie, narzekaniu na wieczny brak czasu bardzo łatwo zagubić prawdziwy cel i sens życia. Bowiem dni uciekają, kartek z kalendarza ubywa, a w nas ciągle czegoś brakuje. Niejednokrotnie w tym pośpiechu i gonitwie zapominamy o naszej sferze duchowej, relacji z Bogiem, zapominamy o potrzebie ciągłego kształtowania sumienia. 

O potrzebie czujności i refleksji nad wyższymi wartościami mówi Jezus Chrystus, odpowiadając na pytanie faryzeuszów dotyczących przyjścia królestwa Bożego. Posłużył się dwoma przykładami zaczerpniętymi z Księgi Rodzaju – opowiadaniu o potopie oraz o zniszczeniu Sodomy i Gomory. Jezus prezentując te wydarzenia podkreśla nagły i niespodziewany charakter nadejścia królestwa Bożego. Pierwsza historia dotyczy Noego, człowieka sprawiedliwego i nieskazitelnego. Żył on w „zażyłości z Bogiem”. Ludzie żyjący obok niego zatopieni byli w zgniliźnie moralnej. Żyli w zaślepieniu i lekkomyślnie, oddani sprawom tego świata, a zapomniawszy kompletnie o Bogu. Te zajęcia tak aprobowały ich codzienne życie, że nawet nie zauważyli jak Noe wraz z rodziną wszedł do arki, aby ratować siebie przed potopem. Drugi bohater to Lot, ocalony z Sodomy. Pozostałych ludzi dotknęło nieszczęście. 

Jezus przywołując te historie pragnie przestrzec swoich uczniów przed podobnym zachowaniem. Ludzie tak czasem mogą być zajęci swoimi sprawami, że paruzja (powtórne przyjście Jezusa w chwale) ich zaskoczy. W dalszej części perykopy Jezus mówi o niespodziewanym przyjściu Syna Człowieczego. W ów dzień nie będzie czasu na nic. Wszyscy będą zaskoczeni, zarówno siedzący za stołem, jak i pracujący na polu. W jednym momencie dokona się sąd na ludźmi, i oddzieli dobrych od złych. Ci, którzy troszczyli się przede wszystkim o życie biologiczne i doczesne w ciągłym zabieganiu, mogą utracić życie wieczne. Kto zaś straci nawet to życie biologiczne, może osiągnąć pełnię życia w wieczności. 

Ostatnie zdanie z Ewangelii: „Gdzie jest padlina, tam zgromadzą się i sępy” jest dość zagadkowe. Niektórzy próbują wyjaśnić to w ten sposób, że świat przyciąga sąd Boży, tak jak padlina przyciąga sępy. Gdy ludzie staną się dojrzałymi do sądu, wtedy nadejdzie Syn Człowieczy. Inni egzegeci próbują dostrzec następujący sens powyższych słów: Jezus widzi ludzkość podobną do rozkładającego się trupa i dlatego przypomina, że gromadzą się nad nią nieszczęścia i kary.

Chrześcijanin nie może być taką rozkładającą się padliną! Nie może dać sobie wmówić, że życie doczesne i jego troski są najważniejsze, zapominając przy tym o sprawach duchowych. Zaniedbana spowiedź, brak kontaktu z Bogiem na modlitwie, zniszczone relacje z bliźnim… Wiele jest takich „gnijących” sfer codziennego ludzkiego życia. Bóg daje oczyszczenie! Bóg daje moc, aby podnosić się każdego z dnia z codziennych upadków. Potrzebna jest autorefleksja nad swoim życiem. Potrzebne jest uruchamianie pięknego systemu obronnego jakim jest sumienie. Z jego pomocą można dostrzec „trupy” swoich grzechów. Biedny to człowiek, który nie widzi bądź też nie chce zobaczyć swojego grzesznego życia. Zabiegany, z ciągłym brakiem czasu nie dostrzega tragedii grzechu. Staje się podobny do ludzi z czasów Noego bądź Lota. Nawet nie zorientuje się kiedy przyjdzie zagłada, nieszczęście. A życie toczy się o najwyższą stawkę jaką jest zbawienie, jaką jest świętość i wieczne przebywanie z Bogiem w królestwie niebieskim! Nigdy o tym nie zapominajmy i innych prowadźmy do wiecznej szczęśliwości. Nie usprawiedliwiajmy się ciągłym brakiem czasu.