Dodo błogosławiony

Oto mały Piotr Giorgio Frassati.

Znowu zaglądamy do pewnego rodzinnego domu. Ten dom mieści się w Turynie i jest to całkiem zamożny dom. Mieszkają w nim: pewna malarka o dość surowym charakterze i jej mąż Alfred – w tym momencie właściciel „Gazetta Piemontese”, którą z czasem przekształcił w dziennik „La Stampa”. Jest 6 kwietnia 1901 roku, Wielka Sobota i zbliża się wieczór. Adelajda ma 24 lata, Alfred 33. Tuż przed 19.00 w ich życiu pojawia się mały chłopiec – Piotruś. Poród jest ciężki i w obliczu zagrożenia życia noworodka rodzice decydują się na tzw. chrzest z wody. Nadają też małemu imiona: Pier Giorgio Michelangelo.

Ceremonia chrztu zostanie dopełniona 5 września 1901 r. w Pollone, w kościele św. Fabiana i Sebastiana. Rodzicami chrzestnymi będą dziadek Francesco Ametis i babcia Giuseppina Frassati.

W niedługim czasie w tym domu pojawia się kolejne dziecko. Tym razem dziewczynka -  mała Luciana, siostra błogosławionego. Urodziła się 18 sierpnia 1902 roku. Anegdoty głoszą, że gdy starszy brat zobaczył ją na rękach u mamy, miał krzyknąć: „Wynieś ją tam”. Nikogo jednak nigdzie nie wyniesiono, a po latach siostra Piotra stała się jego najwierniejszym przyjacielem i biografem.

Na razie jesteśmy jednak nadal w Turynie. Pewnego dnia chłopiec sam wymyśla dla siebie imię - Dodo i tak już zostanie w rodzinie i wśród bliskich. Ojciec raczej agnostyk, matka niezaangażowana religijnie, skąd zatem u małego tak duża wrażliwość duchowa i społeczna? Jego siostrzenica – Wanda Gawrońska, córka Luciany, po przeszło 100 latach, które mijają od narodzin wuja, mówi:

„Myślę, że jest to bardziej sprawa działania Ducha Świętego niż wychowania. Pewien wpływ na niego miała pobożna babcia. Ogólnie rzecz biorąc, dzieci Frassatich były wychowywane w surowej, spartańskiej atmosferze. Pier Giorgio od dziecka kochał Jezusa — gdy miał 3 lata chciał nosić kwiaty Jezusowi do kościoła. Był też bardzo wrażliwy na los ludzi ubogich — zachowały się świadectwa mówiące o tym, jak mały chłopiec spontanicznie reagował na potrzeby innych, potrafił np. oddać swoje buty biednemu dziecku, które chodziło boso”.

Dzieciństwo Piotra i Luciany toczyło się pomiędzy willą w Pollone u stóp Alp i coraz lepszymi mieszkaniami w Turynie. Jednak małżeństwo rodziców chyba nie należało do najszczęśliwszych, a w domu czuć było nieustanną atmosferę konfliktów.

Poza tym mały chłopiec wcale nie był dumą rodziców. Sprawiał zawód. Na początek tym, że nie zdał egzaminów do gimnazjum. „Czasami wydaje mi się po prostu niedorozwinięty" - żali się jego mama w liście do siostry. A od ojca podobno można było usłyszeć: "Szkoda, że Luciana nie jest chłopcem", bo to raczej ona mogłaby przejąć "La Stampę".

W 1911  roku rodzeństwo Frassatich przyjmuje Pierwszą Komunię Święta w kaplicy sióstr „Ausiliatrici delle anime del Purgatorio” w Turynie. Podobno ze względu na rodzinny snobizm nie przystępują do niej z rówieśnikami, ale sami. W październiku Luciana i Pier Giorgio wstępują do pierwszej klasy gimnazjum-liceum Massimo D’Azeglio w Turynie. Dwa lata później ze względu na problemy z nauką rodzice przeniosą chłopca do prywatnej szkoły jezuitów.

Zanim jednak to wszystko potoczy się dalej, zanim Frassati odwiedzi biednych i chorych na ulicach Turynu, zanim rozda im swoje, a właściwie ojca pieniądze, zanim gdzieś tam wśród tej nędzy zarazi się śmiertelną dla niego chorobą Heinego-Medina, mały chłopiec:

-jak tylko nauczy się pisać, to w liście do ojca napisze: „Kochany tatusiu kocham cię bardzo, abyś był zadowolony już nie będę bił Luciany. Dobrych Świąt. Będę się do Dzieciątka Jezus modlił za ciebie. Całuję cię twój Dodo”;

-jak tylko nauczy się pływać, będzie odważnie skakał z łódki wprost na środek morze;

- w wieku czterech lat stojącej w drzwiach domu biednej kobiecie z bosym dzieckiem na ręku odda swoje pończochy i buciki, zrobi to szybko i od razu zamknie drzwi, by nikt z domowników mu w tym nie przeszkodził.

Już raz był w Polsce  w 1922 r. Wtedy, w związku z podjętymi studiami inżynierskimi odwiedził Gdańsk i Katowice. Wczoraj, 11 lipca 2016, rozpoczął całkiem inną podróż po naszym kraju. Trumna z ciałem bł. Frassatiego jest wykonana z drewna, waży 100 kg, ma 2 metry długości i jest szeroka na ponad pół metra. Aby ją wnieść, potrzeba 12 osób. Aby przewieźć ją do Polski, Fiat wyprodukował specjalnie na tę okazję 2 samochody marki Ducat, o wymiarach 5 na 2,5 metra. W tej trumnie podróżują relikwie bł. Piotra Jerzego Frassati. Ta podróż rozpoczęła się od Rybnika. Samochód zatrzyma się w dziewięciu miastach w Polsce, by na koniec przy Błogosławionym pomodliła się w Krakowie młodzież z całego świata.