Dwa zdania

Czwartek, XXIX Tydzień Zwykły, rok II, Ef 3,14-21

Zginam kolana moje przed Ojcem, od którego bierze nazwę wszelki ród na niebie i na ziemi, aby według bogactwa swej chwały sprawił w was przez Ducha swego wzmocnienie siły wewnętrznego człowieka (...) Temu zaś, który mocą działającą w nas może uczynić nieskończenie więcej, niż prosimy czy rozumiemy, Jemu chwała w Kościele i w Chrystusie Jezusie po wszystkie pokolenia wieku wieków! Amen.

      Przed chwilą skończyłem rozmowę z dwojgiem ludźmi. Obydwie przeszły daleką duchową drogę, ale wszystko, co najlepsze jeszcze przed nimi. To też napawa nadzieją! To, co najlepsze, duchowy rozwój i bliskość Boga, coraz śmielsze działanie pod natchnieniem i w mocy Ducha Świętego, jeszcze przed nimi, przed Tobą, przed każdym chrześcijaninem otwartym i pragnącym umocnienia Duchem. I otóż te dwie dobre dusze „przecierają oczy” ze zdziwienia obserwując i zauważając, jak wielkich dzieł dokonał i dokonuje w nich Bóg przez swego Ducha. Jedna z nich obroniła doktorat, choć wiele przeszkód musiała pokonać i nie raz traciła wiarę w pełny sukces. Jednak im więcej piętrzyło się problemów, tym więcej łask Bóg wylewał na nią. A druga jeszcze raz, z radością i pewnego rodzaju zaskoczeniem stwierdziła fakt swobodnego ewangelizowania, do spółki z mężem, spotkanych przez nich ludzi i coraz większej miłości do bliskich.

       Czy to normalne w dzisiejszych dniach, aby człowiek dzielił się historią swego życia z innymi i mimochodem, zupełnie swobodnie opowiadał o przemożnej pomocy ze strony Boga. Powinno to być normalnym i częstym widokiem, ale tak częstym niestety nie jest. To jest właśnie ta siła, która nie jest z nas, ale jest w nas i działa ku zaskoczeniu wszystkich. Chrześcijanin to człowiek wolny w swoich decyzjach. Wolny, ponieważ już się nie boi. Czuje siłę i zauważa, że będąc w rękach Boga, czyni o wiele więcej niż marzył, czy też mógł zapranąć. Bo i jakim sposobem możesz przewidzieć, „kędy powieje wiatr”. Żyjemy z zafałszowanym obrazem siebie i najczęściej utyskujemy, jacy to my nieszczęśni jesteśmy, jak wielkie mamy potrzeby, a jak mało sił i pomocy z zewnątrz. Ale kiedy się modlimy do Boga o pomoc, jesteśmy tak oszczędni i samoograniczający się w proszeniu. Czy Bóg nas ogranicza? Czy postawia specjalne wymagania i ogłasza godziny przyjęć i posłuchań? Nie, a przecież któż z nas nie uczynił błędu powątpiewania w Boże zainteresowanie się nami i naszymi potrzebami?

        Ilu z nas poddało się procesowi samokrytyki i autocenzury przed tym, zaczym klęknęliśmy i prosiliśmy Boga o łaski? Kogo więc mamy za Ojca? Skąpca, biedaka, nałogowca, nieroztropnego ślepca cierpiącego na duży ubytek słuchu? Bóg naprawdę chce czynić w nas i przez nas nieskończenie więcej niż prosimy i rozumiemy. Dlatego proś o więcej, o wszystko, co chce ofiarować Ci niebieski Ojciec, proś z odwagą i ufnością małego dziecka, które wie, kogo ma za ojca, o wszystko, o więcej, o wypełnienie się woli Bozej w Tobie i w stosunku do Ciebie. Ty proś o wiele, jednak decyzje, co będzie ci potrzebne i pożyteczne, oddaj w ręce Tego, który stworzył świat z niczego. Wtedy zobaczysz cuda, o jakich nie śniłeś i poczujesz moc przemiany ciebie i innych w świętych.

          Odwagi w proszeniu Boga i odwagi w przyjmowaniu Boga i od Boga!