Dzieci i żywioły

Powalone drzewo? Zestaw wspinaczkowy

Powietrze. Woda. Ogień. Ziemia. Cztery żywioły, których dzieci potrzebują, by przeżyć wakacje życie.

Powietrze

Co tak śmierdzi? Krowy.

Co tak dziwnie pachnie? Plastry miodu w pasiece.

Dlaczego nic nie widać? Mgła.

Woda

Zimna w strumieniu, do którego wpada się nagle, gdy chciało się zamoczyć jeden palec jednej stopy.

Pełna glonów w jeziorze z dzikimi plażami ukrytymi w lesie.

Woda w cynowej balii na wiejskim podwórku, zaraz za stodołą. Głębokość? Małemu człowiekowi po sam brzuch.

Woda wypita w górskim schronisku, czyli taka, która ma smak. Smak wody.

Woda morska. Z Bałtyku. Brzydkiego, pochmurnego, wypełnionego po same norweskie brzegi wiatrem. Pięknego.

Ogień

Czterech małych przy ognisku. Kije ledwo trzymają. Duże okrągłe oczy smażą po ćwiartce kiełbaski. Tyle starczyło. Dla wszystkich.

Skóra piecze. Łzy, bo osa. Po co są osy?

Ziemia

Błoto, które się przykleiło do nogi, gdy mały człowiek chciał przeskoczyć z jednego brzegu kałuży na drugi brzeg.

Ziemia, w której jedna mała i jeden duży grzebią za domem małą „zamarłą” mysz.

Piasek przewalany tysiącami maleńkich łopatek znów nad polskim Bałtykiem.

Ziemia, do której mały człowiek przytula się całym sobą po wejściu na szczyt.

Ziemia, do której mały człowiek przytula się całym sobą po kolejnym upadku – z roweru, hulajnogi, z nóg zwyczajnie i na prostej.

Można w ciągu kilku dni dotknąć krowy, konia, usłyszeć koguta, wpaść w kałużę po same pachy, z kumplami mniej niż 10+ smażyć kiełbasę na ognisku. Można otworzyć oczy, nie umyć ich i zbiec po najprawdziwszych schodach drewnianych i budzić kolegę mniej niż 10+, by zagrać z nim w karty. Można czekać na panią Danusię, która serwuje obiady, jakby to miała być ostatnia wieczerza, a to będzie tylko najlepszy na świecie mielony i mizeria. Można być w wielkim niczym na wakacjach, patrzeć na znak, który wskazuje, że ulica ślepa i koniec drogi i można przeżyć wakacje życie, albo chociaż pozwolić je przeżyć małemu człowiekowi. Można pokonać swoje słabości, strachy, podrapać pająka za uchem, na widok kota klaskać w ręce.

Na marginesie po raz pierwszy

W Polsce coraz bardziej popularne stają się naturalne place zabaw. Nieformalne miejsca dla dzieci, gdzie nie ma typowych sprzętów, takich jak zjeżdżalnie czy karuzele. Strefa zabaw ruchowych to wielka łąka. Strefa zabaw wodnych to dzika plaża nad Wisłą. Zestaw wspinaczkowy - powalone drzewo. Autorzy projektów mówią, że paradoks polega na tym, iż często takie miejsca rozwijają w większym stopniu niż klasyczne place zabaw. Wymagają od dzieci kreatywności, nie proponują gotowych rozwiązań. I o ironio, ich celem nie jest przekonanie dzieci, że w tym miejscu mogą się bawić, ale przypomnienie dorosłym o niezwykłym potencjale naturalnych placów zabaw.

I na marginesie po raz drugi

Papież Franciszek w „ekologicznej” encyklice „Laudato si” napisał: „Chciałbym prosić wszystkich, którzy zajmują odpowiedzialne stanowiska w dziedzinie gospodarczej, politycznej i społecznej, wszystkich mężczyzn i kobiety dobrej woli: bądźmy opiekunami stworzenia, Bożego planu wypisanego w naturze, opiekunami bliźniego, środowiska”.

To?