Gdzie jest mój Nazaret?

Na początku grudnia z inicjatywy abp. Grzegorza Rysia odbyła się pierwsza Ekumeniczna Pielgrzymka z Łodzi do Ziemi Świętej. Wzięło w niej udział ponad 300 osób – duchownych i wiernych Kościoła katolickiego oraz kościołów zrzeszonych w łódzkim oddziale Polskiej Rady Ekumenicznej. Pielgrzymkę rozpoczęło nabożeństwo Słowa Bożego w bazylice Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny w Nazarecie.

Odczytano fragment Pisma Świętego opisujący scenę zwiastowania (Łk 1, 26-38) – jak przyznał abp Ryś, to jego ulubiona Ewangelia.

„W szóstym miesiącu posłał Bóg anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret” (Łk 1, 26). Hierarcha zwrócił uwagę, że nazwanie przez Łukasza Nazaretu miastem jest nadużyciem, wyolbrzymieniem – wręcz pomyłką. Wg badań archeologicznych tamtejsze tereny zamieszkiwało kilka do kilkunastu rodzin i to nie w domach, ale w grotach, które w zależności od potrzeb służyły albo za pomieszczenie gospodarcze, albo mieszkalne. Nazaret nie jest nigdzie odnotowany w Biblii, w której wspomina się wiele żydowskich miast. „Gdyby nie Ewangelia, nie wiedzielibyśmy nic o Nazarecie. Nazaret nie miał prawa znaleźć się w żadnej książce z historii” – zwraca uwagę metropolita łódzki.

Ta marność czy wręcz nicość Nazaretu widoczna jest doskonale w słowach Natanaela, który pyta Filipa: „Czy może być coś dobrego z Nazaretu”? (J 1, 46). Abp Ryś mówi, że Nazaret w myśleniu ludzi tamtych czasów jest miejscem, gdzie Bóg nie ma prawa działać. „Nie dlatego, żeby Nazaret był jakiś grzeszny, żeby tam mieszkali ludzie najbardziej chciwi, cudzołożni, bałwochwalcy. (…) Nazaret jest po prostu miejscem, gdzie się nic nie dzieje. Nazaret jest niczym. Tu nie ma żadnej nadziei na cokolwiek. Tu nie ma prawa nic się stać. Jest tak przeciętnie, tak szaro, tu się nic nie wydarzy. Tu Bóg nie zadziała”.

Nie chcemy żyć w miejscach, gdzie się nic nie dzieje, gdzie nie ma prawa się cokolwiek zadziać. Uciekamy z takich miejsc. Tłoczymy się w miastach, a ich peryferie są tylko sypialniami i to dobrze skomunikowanymi z centrum aglomeracji, żeby w kilkanaście minut móc dostać się do „serca świata”. Jeśli kupujemy mieszkanie na wsi, to na ogół jest to rekreacyjny domek, który służy nam na weekendowy czy wakacyjny wypad ze znajomymi czy odpoczynek z rodziną.

Nikt nie chce mieszkać w dziurze zabitej dechami, gdzie się nic nie dzieje, bo w takim miejscu nie ma szans na rozwój ani nasz, ani naszych dzieci. Wiedzą to młodzi Afrykanie, którzy masowo – 80 proc. – opuszczają miejsca swojego urodzenia, bo w nich nie ma szans na edukację, która jest przepustką do „normalnego” życia.

„My uciekamy z takich miejsc, jak Nazaret. Tu się nic nie stanie. To jest przekleństwo urodzić się w takim mieście. Jestem za mały, za słaby, moja rodzina jest najmniejsza – nie mam się o kogo oprzeć, nic w życiu nie osiągnę. Uciekam stąd” – mówi abp Ryś i dodaje, że takie właśnie miejsce wybiera Bóg. To właśnie w Nazarecie począł się Jezus.

„Jezus wybrał to miejsce, żeby nam pokazać, że z definicji tak wybiera – to są jego wybory – te fragmenty życia, które my uważamy za swoje przekleństwo, są miejscami, gdzie Bóg czeka na nas ze swoją łaską, ze swoją mocą. I nie tylko na nas, tylko to są te miejsca, w których sprawi, że my będziemy mogli czynić dzieła zbawcze dla świata” – mówi przewodniczący Zespołu KEP ds. Nowej Ewangelizacji.

Abp Ryś zachęca, żeby każdy z nas nazwał swój życiowy Nazaret. „Macie takie miejsce, które zasadniczo przeklinacie. Znacie te miejsca, w których jesteście nikim, w których się nic nie stanie. Bóg mówi – wybierz to, nie traktuj tego jako przekleństwo, klęskę w życiu. Wybierz to, bo to jest miejsce, gdzie Ja mogę działać w mocny sposób, w niemożliwy sposób”.

Właśnie tak dzieje się przecież w Nazarecie. Nie dość, że Bóg przychodzi do dziury, w której nic nie może się wydarzyć, to jeszcze swój genialny plan zbawienia świata powierza 12-letniej prostej dziewczynie. Więcej – mówi, że jako dziewica pocznie i porodzi syna. To jest niemożliwe, ale się dzieje.

Rozmowa Maryi z Gabrielem ze sceny zwiastowania to dialog utkany ze Słowa Bożego, które Maryja dobrze znała. To było możliwe tylko dlatego, że Maryja na co dzień nim żyła. Właśnie to Słowo objaśniło jej to, gdzie i dlaczego żyje.