Koniec-Nie-Koniec rok wiary trwa!

Niedziela, Uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata, rok C, Łk 23,35-43

Uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata

Gdy ukrzyżowano Jezusa, lud stał i patrzył. Lecz członkowie Wysokiej Rady drwiąco mówili: Innych wybawiał, niechże teraz siebie wybawi, jeśli On jest Mesjaszem, Wybrańcem Bożym. Szydzili z Niego i żołnierze; podchodzili do Niego i podawali Mu ocet, mówiąc: Jeśli Ty jesteś królem żydowskim, wybaw sam siebie. Był także nad Nim napis w języku greckim, łacińskim i hebrajskim: To jest Król żydowski. Jeden ze złoczyńców, których [tam] powieszono, urągał Mu: Czy Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas. Lecz drugi, karcąc go, rzekł: Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież - sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił. I dodał: Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa. Jezus mu odpowiedział: Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju.

1. Tłum szyderstwa
        Gdy w dzisiejszej medytacji ewangelicznej stajemy w pozycji tych, którzy spod krzyża patrzyli na Jezusa i szydzili z Niego, stając się ustami diabła i kusząc Jezusa Jego własną mocą do zejścia z krzyża, to może przerażać fakt, że i my poprzez nasze wybory życiowe możemy momentami lub na stałe dołączyć do tego tłumu… To tłum szyderstwa z Króla Wszechświata, tłum, należący do księcia ciemności. Tłum, który szydząc pod krzyżem, nie boi się także i dziś, w XXI wieku dokonywać tej samej profanacji.
        Nie trzeba daleko szukać. Choćby i ostatnie tygodnie pokazują, że w tłumie tym mamy tzw. artystów profanujących krzyż, przedstawicieli mody i tych, którzy im na to pozwolili, robiących z kościołów wybiegi dla modelek, nieco wcześniej rozpętany w Polsce homoterror czy pasowanie nowych bioenergoterapeutów w łódzkich kościołach. Tłum jest wielki!

2. Z pozycji łotra
        Można jednak stanąć w innej perspektywie. Można spoglądać na Jezusa nie z dołu, ale z tego samego poziomu ukrzyżowania. W pozycji po ludzku dramatycznej, śmiertelnej, beznadziejnej, a po Bożemu tej, z której idzie się prosto do nieba. To pozycja naszej trudnej codzienności, naszego osobistego krzyża, przestrzegania przykazań, pełnienia woli Bożej i wsłuchiwania się w Słowo.
        Z tej pozycji nawet po ludzku stracona nadzieja potrafi w momencie do nas powrócić, jeśli jak dobry łotr zwrócimy twarz na Jezusa i wypowiemy słowa modlitwy: „Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa”. Wtedy do naszych uszu dobiegną słowa naszego Pana: „Dziś ze Mną będziesz w raju”.

3. Koniec-nie-koniec
        W dniu dzisiejszym kończymy to wielkie wydarzenie, jakim był Rok Wiary. Przychodzą z tego tytułu dwie pokusy: pierwsza to ta, by robić bilanse i podsumowania, a druga to ta, by ogłosić koniec. Spróbujmy nie ulegać ani jednej ani drugiej.
        Dlaczego? Gdyż nie da się podsumować roku wiary obiektywnie. Musielibyśmy mieć wgląd w ludzkie serca, a tego nie mamy. Stąd nie da się wycenić, czy zmierzyć tych gigantycznych owoców ogłoszonego Roku Wiary. On mierzy się wiarą odzyskaną, odpuszczonymi grzechami, powrotami do Boga, przemedytowanym „Credo”, uzdrowieniami, odzyskaną wolnością, zachwytem nad Ewangelią, Kościołem i samym Stwórcą!
        Nie ogłaszajmy też końca, gdyż dzięki tej cudownej właściwości naszego serca, jaką jest „Capax Dei”, czyli nasza otwartość na Boga, ta łaska, że za każdym razem, gdy otwieramy serce, możemy Go znaleźć, Rok Wiary się nie kończy, ale rozpoczyna. Tak na stałe, na zawsze, aż po dzień, w którym zobaczymy naszego Pana i Zbawiciela twarzą w twarz. Dlatego nie ogłaszajmy końca, ale wraz z zamknięciem Roku Wiary ogłośmy początek dla wielkiej przygody z Bogiem w naszych sercach!

Fot. sxc.hu