Koniec wakacji? Czyli jak poradzić sobie z jesienną gehenną? Część 1

Szybko minęło, nie? Naprawdę szybko. Pamiętam, jak dopiero co jeździłem rowerem po budzących się do życia miejskich parkach. Jak specjalnie zatrzymywałem się, aby przez chwilę powąchać zapachu kwitnących wkoło kwiatów. Jak z ulgą zrzucałem z siebie kolejne warstwy ubrań, by móc znów jeździć na lekko. Jak spoglądałem w przepysznie błękitne i ciepłe niebo. Pamiętam… Bo to przecież było tak zupełnie niedawno. Niedawno, ale jednak… Ale już powoli będzie się kończyć… Kończy się bowiem lato, kończą się wakacje. Pora przeformatować swoje codzienne nawyki. Zacząć znów nastawiać budziki na wcześniejszą godzinę. Wyszukać w szafie dłuższe spodnie. Wydobyć ze strychu grubsze buty. Tak, to ten czas…

Uczniowie wracają do szkół. Dzieci do przedszkoli. A dorośli wchodzą na nowo w utarte ścieżki odprowadzania jednych i drugich, a następnie jazdy do pracy. Dla każdego z nas jesień oznacza zwykle to samo. Powrót. Obowiązki. I przeżywana nostalgia za tym, co było. Czego doświadczaliśmy zupełnie niedawno.

Czy jednak koniec wakacji musi oznaczać same tylko smutki i tęsknoty? Jak wejść możliwie łagodnie w ten jesienny czas obowiązków i znanych nam zwyczajów? Co zrobić, aby nie wpaść w niebezpieczną powakacyjną nostalgię? Co robić, aby to twarde lądowanie po eskapadach nad jeziorami, w górach czy nad morzem okazało się nieco bardziej miękkie?

Bo wydaje się, że jest kilka rozwiązań, które mogą nam pomóc. Zastanówmy się…

Po pierwsze: wdzięczność. Pamiętam, jak jeden ze znajomych ojców zakonnych powiedział mi niegdyś, że tak naprawdę jedynie ona (wdzięczność właśnie) sprawia, że potrafimy być naprawdę szczęśliwi. Że to właśnie dzięki wdzięczności (przeżywanej prawdziwie i w pełni) nasze serce wznosi się wyżej i wyżej. Gdy ogarnia nas błogi stan niewysłowionej „lekkości bytu”.

Dobrze jest więc po pięknym czasie wakacji po prostu pobyć wdzięcznym. Dobremu Bogu i wszystkim tym, dzięki którym mieliśmy okazję, aby przez ostatnich kilka, kilkanaście, a czasem (szczęśliwcy!) kilkadziesiąt dni spędzać czas na łonie natury. Przemierzając górskie szlaki, wdychać zapach żywicy w pięknie zielonych borach, kąpiąc się w ciepłych jeziorach, spacerując wzdłuż piaszczystej plaży, jeżdżąc rowerem, zabierając dzieci do wesołego miasteczka, wspólnie jedząc pyszne lody… Wymieniać można by długo. Taka wdzięczność może nam pomóc w tym, że przestaniemy wreszcie koncentrować się na sobie. Na szukaniu kolejnych źródeł przyjemności. Na ciągłym kręceniu się wokół siebie. A dzięki temu być może pozbawimy się zgubnego poczucia smutku i żalu, że czas wakacji i lata jest już za nami. Bo po prostu będziemy za niego wdzięczni. 

Zamiast żalu wdzięczność. Zamiast smutku i narzekania radość z faktu, że mieliśmy okazję przeżyć w tym roku coś wyjątkowego.

Są jeszcze inne sposoby na to, żeby „odwrócić uwagę” naszej ludzkiej natury od koncentrowania się na żalu z tego, że skończyło się „miłe”, a zaczęła „codzienna orka”. Ale o tym może już za tydzień. Póki co spróbujmy pobyć wdzięczni. Ufam, że każdy z nas naprawdę ma za co…