Lud słuchał Go z zapartym tchem

Piątek, XXXIII Tydzień Zwykły, rok II, Łk 19,45-48

Mocno czujemy w tym opisie wydarzeń z Jerozolimy wyraźne napięcie. Co czuł w sercu Jezus spoglądający na sprzedających w świątyni? Dlaczego zdecydował się podjąć tak wyraziste działania? Na pewno tak dobrze odczuwał tą stratę dokonującą się w życiu sprzedawców. Ich wizyta w świątyni wspomagała kieszeń, ale zubożała serce. I zupełnie tego nie odczuwali. Zasłuchanie innych było mało komfortowe wobec uczonych w piśmie, czyli specjalistów od prawd Boskich. Oni mawiali o Bogu, będąc zasłuchanymi w siebie.

Nauczanie Jezusa ubogacało i przemieniało zasłuchanych, a ich postawa była wyrzutem sumienia dla potencjalnych prześladowców Chrystusa. Podobnie może być z postawami współczesnych słuchaczy słów Jezusowych. Owa sprawdzalność owoców zasłuchania chłonącego ludu ma swoją weryfikację w reakcjach rodziny, kolegów, koleżanek; gdy mówią do nas niekiedy w widocznych przejawach złości, poprzez wyrzuty sumienia. Oczywiście może być i tak jak w sytuacji, którą kiedyś przeżyłem. Mówiłem z wielką pasją kazanie do Afroamerykanów w Portugalii. Spoglądali na mnie bardzo życzliwie, ale dopiero po przetłumaczeniu widoczne było aktywne poruszenie. Czasami tak bywa, że słuchając nie rozumiemy, nawet gdy mówi sam Chrystus. I może wtenczas Jezusowa terapia wstrząsowa może przynieść oczekiwany efekt.