Mężczyzna, który „zdziwił” Boga…

Wypowiedział jedno z najsłynniejszych zdań, jakie poznała ludzkość. Zdanie wypowiadane po kilkaset tysięcy razy dziennie. Na każdej szerokości geograficznej świata. Kim był człowiek, który „zdziwił” samego Boga?

Dziś pochylamy się nad Biblią. Konkretnie nad historią opowiedzianą w ósmym rozdziale Ewangelii św. Mateusza. Przytoczmy może na początku fragment, o który się rozchodzi, by następnie zastanowić się chwilę, kim de facto mógł być człowiek, który – jak mówi Słowo – „zdziwił” Jezusa.

Gdy wszedł do Kafarnaum, zwrócił się do Niego setnik i prosił Go, mówiąc: «Panie, sługa mój leży w domu sparaliżowany i bardzo cierpi». Rzekł mu Jezus: «Przyjdę i uzdrowię go». Lecz setnik odpowiedział: «Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko słowo, a mój sługa odzyska zdrowie. Bo i ja, choć podlegam władzy, mam pod sobą żołnierzy. Mówię temu: "Idź!" – a idzie; drugiemu: "Chodź tu!" – a przychodzi; a słudze: "Zrób to!" – a robi». Gdy Jezus to usłyszał, zdziwił się i rzekł do tych, którzy szli za Nim: «Zaprawdę powiadam wam: U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary. (Mt 8, 5-11)

Znamy tę historię, prawda? Znamy też te słowa, które wypowiada do Jezusa setnik. Wszak powtarzamy je podczas każdej Eucharystii. Każdej. Bez wyjątku. Setki tysiące, jeśli nie miliony powtórzeń na całym świecie. Praktycznie o każdej porze. Na wielu szerokościach i wielu długościach geograficznych świata.

Można się więc poważnie zdziwić, co de facto sprawiło, że Kościół uznał słowa akurat tego jednego człowieka – w dodatku poganina – za konieczne do wpisania w ryt mszalny. Co było w tych słowach, w postawie tego człowieka, że Jezus Chrystus po usłyszeniu odpowiedzi setnika „zdziwił się”? Kim tak naprawdę był ten mężczyzna?

Na początek krótkie wyjaśnienie. Szybka etymologia. Skąd bowiem bierze się słowo „setnik”? Otóż jest to słowo o polskiej konotacji. Odpowiada ono „centurionowi”. Nasz polski „setnik” wziął się zapewne stąd, że właśnie tyloma żołnierzami dowodził. Centurion dowodził centurią, która zwykle liczyła sobie właśnie stu żołnierzy. Kim więc był ów biblijny setnik tudzież centurion? Był niewątpliwie dowódcą. Był jednocześnie człowiekiem, który musiał znać smak krwi. Który na pewno umiał walczyć. Istnieje prawdopodobieństwo, że był zdecydowany. A może nawet brutalny. W tamtych czasach bardzo często tylko ktoś o takim usposobieniu mógł bowiem utrzymać w dyscyplinie i posłuszeństwie setkę uzbrojonych po zęby mężczyzn. Setnik de facto decydował o życiu. Także o losie pojmanych niewolników. Wymierzał też karę żołnierzom. Zwykle niezwykle surową. Po to zresztą nosił przy sobie spleciony z drzewnych gałązek bat.

Możemy też podejrzewać, że gdy setnik rozmawia z Jezusem, jest już blisko emerytury. Prowincja Judei była niezwykle spokojna. W odróżnieniu od kotłujących się prowincji w Europie, tutaj nie działo się wiele. Raz na jakiś czas kilku izraelskich rebeliantów zaatakowało oddział w którymś z wąwozów. Zwykle jednak bez większego skutku. Do Judei zsyłano więc zasłużonych i zaprawionych w boju dowódców z Europy. Tych, którzy zasłużyli na spokojne oczekiwanie na długo oczekiwaną emeryturę.

I tu docieramy do finału historii. Znamy odpowiedź setnika na propozycję Jezusa, który chce przyjść i uzdrowić jego sługę. Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko słowo, a mój sługa odzyska zdrowie. Na te słowa, jak czytamy w Ewangelii, Jezus szczerze się dziwi. Czy dziwi Go jego postawa? Czy dziwi Go jego wiara? Czy może dziwi Go jego mądrość?

Jeden mądry ksiądz tłumaczył mi niegdyś, że centurion, nie wpuszczając Jezusa do swego domu, chciał Chrystusa w pewien sposób ochronić. Setnik mieszkał już jakiś czas wśród Żydów. Wiedział o ich zwyczajach. Miał świadomość, że dla pobożnych faryzeuszów kontakt z poganinem był uznawany za nieczysty. Gdyby więc Jezus wszedł do jego domu, mógłby być napiętnowany przez Żydów. Centurion nie chciał tego. Chciał ochronić Jezusa przed jeszcze większymi problemami.

Wniosek z tego, że centurion był nie tylko mężczyzną pokornym. Był mężczyzną również przewidującym. Mężczyzną roztropnym. I, co chyba najważniejsze, mężczyzną o wielkiej wierze. Wszak jego słowa o tym, że i on jest dowódcą i mówi podlegającym mu żołnierzom, żeby zrobili jedno bądź drugie, świadczą o tym, że wierzył, iż także Jezus może rozkazywać podległym sobie bytom, może zmienić rzeczywistość. Słowem: że może dokonać cudu.

Ta historia wcale nie jest taka odległa od nas. Setnik jest poganinem. Prawdopodobnie jest zabójcą, okupantem z Rzymu. Wiem, że w swoich postawach niejednokrotnie staję się do niego podobny. Także bywam pogańskim zabójcą. Mordującym swoje marzenia, mordującym czyjeś marzenia, mordującym czystość, mordującym swoją wolność, wierzącym w pogańskie bożki. Pogańskim czcicielem kultu pracy, pieniądza.

A jednak i dla mnie jest szansa. Jak ją wykorzystać? Przepis znajduje się w rozdziale ósmym św. Mateusza. Oraz przed każdorazowym przyjęciem Komunii Świętej. Gdy wypowiadam ostanie słowa przed przyjęciem Boga. Słowa pewnego centuriona. Jedno z najsłynniejszych zdań świata.