Moc w niemocy

Poniedziałek, Uroczystość Narodzenia Pańskiego, rok B, J 1,1-18

Pojawił się człowiek posłany przez Boga Jan mu było na imię. Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o Światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego. Nie był on światłością, lecz /posłanym/, aby zaświadczyć o Światłości. Była Światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi. Na świecie było /Słowo/, a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili. A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy. Jan daje o Nim świadectwo i głośno woła w słowach: Ten był, o którym powiedziałem: Ten, który po mnie idzie, przewyższył mnie godnością, gdyż był wcześniej ode mnie. Z Jego pełności wszyscyśmy otrzymali - łaskę po łasce. Podczas gdy Prawo zostało nadane przez Mojżesza, łaska i prawda przyszły przez Jezusa Chrystusa. Boga nikt nigdy nie widział, Ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, /o Nim/ pouczył.

 

1. … a swoi Go nie przyjęli

Kilka czy kilkanaście lat temu próbowała w naszym kraju zakorzenić się moda na ateizm. Jednak to za bardzo nie przeszło, a to stąd, że większość czuje podskórnie, że do końca nie da się tego pogodzić z sercem człowieka. Wymyślono więc zastępnik, który wcale nie jest taki nowy, gdyż obecny był już za czasów przychodzenia Syna Bożego na ziemię. Ten zastępnik nosi imię obojętność. O ile nie udało się w Polsce zaprowadzić ateizmu, udało się za to sprzedać ową obojętność – mniej wyrazistą siostrę całkowitego odrzucenia Boga. No bo jak tu wytłumaczyć nagle społeczeństwu, w którym nadal pozostaje ponad 90% ochrzczonych, że Boga nie ma? I choć od 70% z nich słyszymy, "w Boga wierzę, ale do kościoła nie chodzę", to jednak cały czas w większości z nas, serca pozostają choćby uchylone dla Jezusa. 

Emmanuel po raz kolejny przychodzi do swoich, czyli do ochrzczonych przede wszystkim, ale nie tylko. Jezus, o którym św. Jan powie, że jest Miłością, bardzo pragnie, by człowiek odwzajemnił owo kochanie i pozwolił Bogu zbliżyć się choć trochę! 

2. … wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc

Niesamowite jest to, że wielu z nas bardzo poszukuje bliskiej relacji z Jezusem. Tylu Polaków chce doświadczyć Boga żywego w swoim życiu. Autentycznie poszukuje bliskości i choćby sekundy, która pomoże utwierdzić się w tym, że On jest. Ta niemoc wątpliwości i poszukiwań, rodzi siłę, jaka płynie od Nowonarodzonego, siłę Ducha Bożego, który wypełnia ludzkie serca. To jest nasza moc w niemocy!

Przemierzając Polskę od północy na południe w czasie adwentowego głoszenia, widziałem na własne oczy, jak tysiące ludzi wypatrywało Bożego Narodzenia w swoim sercu. Nic i nikt bowiem nie jest w stanie odebrać nam owej mocy, która płynie z Serca Jezusa, jeśli jesteśmy otwarci na przyjęcie dobrej nowiny o Jezusie z Nazaretu i o tym, co wydarzyło się dzisiaj w Betlejem.

Jezus przychodzi więc do tych, którzy autentycznie Go szukają, przychodzi do tych, którzy cierpią, przychodzi do ludzi przepełnionych pokojem, ale i tych, którzy owego pokoju są spragnieni. Najbardziej jednak pragnie przytulić tych wszystkich, którzy w tę noc pozostawali w identycznej sytuacji jak On przed dwoma tysiącami lat – ubodzy i samotni, odarci przez życie i ludzi, którzy nie znają Bożego Narodzenia. Wszystkim nam jednak daje moc, byśmy uwierzyli, że nasz Bóg żyje, że przychodzi, że jest bliżej nas, niż to po ludzku możliwe jest do zrozumienia. 

3. … Jan daje o Nim świadectwo

Pozostaje cały czas problem owej siostry ateizmu, jaką jest obojętność. To od nas zależy, czy dobra nowina o naszym Panu dotrze do innych i sprawi, że wsączana do serca obojętność na Boga zostanie przezwyciężona radością, płynącą z doświadczenia Miłości. Jeśli choć przez chwilę byliśmy w Betlejem i zobaczyliśmy Miłość, jeśli tej Miłości dotknęliśmy, nie możemy milczeć!

Niech nasze spotkania z Nowonarodzonym przerodzą się w konkret codzienności. Niech staną się gestem dobroci w kierunku najbliższych, znakiem krzyża przy stole czy przed podróżą, odrobiną ciepła dla sąsiada czy sąsiadki, jałmużną dla biedaka, stojącego za rogiem, kolędą przy stole, pojednaniem czy w końcu modlitwą, kiedy się kładę i kiedy wstaję. Jan dał o Nim dobre świadectwo… Ty też możesz!