Nudne, szczęśliwe księżniczki

Jakie są? Dobrze znane. Powiedziano o nich chyba wszystko. Upiorne i już. No i jeszcze seksowne. Tak, lalki. Mają dobrze zrobiony makijaż. Mocny. Kuse spódniczki. Długie włosy w kolorach tęczy. Krwawe usta. Często zęby wampira. Rogi Złego w tych tęczowych włosach. Mają trumny, czaszki, nietoperze, kajdanki. Są przedziwnie wychudzone w talii i w kolanach. Każda jest jakaś. Lalki zombiaki. Lalki drakule.

To nie tylko lalki. To filmy, torebeczki, puzzle, kolorowanki, piżamki.

Rodzice na forach bronią: „To tylko lalki”. „Lalki mają bardzo ładne twarze - trzeba się przyjrzeć. Córka od razu wiedziała, że to postacie fikcyjne a potwory nie istnieją, są tylko w bajkach.” „Uwielbia tę bajkę i zaczęliśmy oglądać je razem. Są naprawdę świetne i w pewnym sensie uczą, że rasizm, mobbing itp. są złe.” „Nie widzę nic "szatańskiego" w tych zabawkach, no może poza ceną”

Na temat zagrożeń duchowych, jakie niosą ze sobą tego typu zabawki powiedziano bardzo dużo. „Pokemony”, lalki Monster High, lalki „Witch”, film - saga „Zmierzch”, seriale „Czysta Krew”, „Pamiętniki Wampirów”, „Buffy”, „Czarodziejki”, „Sabrina, nastoletnia czarownica”  do tego zestawu dołożyć trzeba wpisujące się tematyką gry komputerowe, planszowe i karciane (tzw. RPG) – jest w czym wybierać, a właściwie czego unikać.

Tych, którzy nie dowierzają, że małe dzieci są narażone na wielkie niebezpieczeństwo, być może przekonają słowa ks. Michała Olszewskiego, który w jednym z numerów „Egzorcysty” mówił: „Zanim zostałem egzorcystą, zastanawiałem się, czy to możliwe, by małe, niewinne dzieci mogły być opętane przez złego ducha. Nie mieściło mi się to jednak w głowie i zepchnąłem to moje pytanie w niepamięć. Problem wrócił, gdy już jako egzorcysta spotkałem osobiście małe dziecko, przez które mówił do mnie szatan”.

W tej całej sprawie jeszcze jeden wątek - w kontekście przytoczonej tu siły zagrożeń, ale to on miał być tematem felietonu. Ten wątek odwołuje się do naszych gustów, a wiadomo: gustibus non est disputandum. Jasne. I nie ma co dyskutować, ani odbywać akademickich debat na temat kanonów piękna i brzydoty, wystarczy... - zajrzeć na bal. Tak, na bal. Taki sam, jak ten, na którym były Agata i Hania, taki, który w kończącym się karnawale odbył się prawie w każdym przedszkolu. Nie było na nich małych czarownic z trupimi czaszkami, nie było wampirek. Były tysiące nudnych, do złudzenia podobnych do siebie, ale przeszczęśliwych księżniczek.

Chyba trudno rodzicom zaprzeczyć, że pragnieniem dziewczynek, nawet tych, które z ciekawością spoglądają w stronię upiornych zabawek, jest piękno.

John i Stasi Eldredge w książce „Urzekająca. Odkrywanie tajemnicy kobiecej duszy” piszą: Każda kobieta tęskni, by być kochaną, by odegrać niezastąpioną rolę w wielkiej przygodzie oraz by posiadać własne piękno do odsłonięcia. Przypatrz się swoim ulubionym filmom. Przypomnij sobie zabawy z czasów, gdy byłaś małą dziewczynką. Te pragnienia tkwiące w twoim sercu pochodzą od Boga i stanowią część Jego zamysłu wobec Ewy. Mówią ci prawdę o tym, kim jesteś jako kobieta i jaką masz odegrać rolę. Dlatego każda dziewczynka zadaje podstawowe pytanie: Czy jestem śliczna?”

I ta mała wie, że śliczna nie poczuje się z upiornym makijażem, rogami we włosach, ale w infantylnych tiulach, różach i błękitach. To o nie błaga rodziców. Oczywiście mała dorasta i zmieniają się jej disneyowskie kanony piękna. Jednak wewnętrzna różowa królewna, która wiruje w tiulach na przedszkolnym balu, daje jej poczucie pewności i siły. Jest ważna. Jest kochana. Jest piękna.

Może warto dorzucić to do argumentów, że nie warto. Nie warto zaśmiecać dziecięcej duszy i karmić jej szlamem.

A co z chłopcami? Jasne, też chodzą na bal. Będzie więc o rycerzach, ale i o mieczach. Podobno bez broni nie ma co iść na taki bal.