Otrzeć łzę

Środa, Św. Mikołaja, biskupa (6 grudnia), rok II, Iz 25,6-10a

Pan Zastępów przygotuje dla wszystkich ludów na tej górze ucztę z tłustego mięsa, ucztę z wybornych win, z najpożywniejszego mięsa, z najwyborniejszych win. Zedrze On na tej górze zasłonę, zapuszczoną na twarz wszystkich ludów, i całun, który okrywał wszystkie narody; raz na zawsze zniszczy śmierć. Wtedy Pan Bóg otrze łzy z każdego oblicza, zdejmie hańbę ze swego ludu na całej ziemi, bo Pan przyrzekł. I powiedzą w owym dniu: Oto nasz Bóg, Ten, któremu zaufaliśmy, że nas wybawi; oto Pan, w którym złożyliśmy naszą ufność; cieszmy się i radujmy z Jego zbawienia! Albowiem ręka Pana spocznie na tej górze.

 

Wtedy Pan Bóg otrze łzy z każdego oblicza…

Izajasz zapowiada czas wielkiej czułości Boga, Jego bliskości. Żeby komuś otrzeć łzę, to trzeba być blisko, na wyciągnięcie ręki.

Łzy są przejawem przeżycia tego, co dotyka mojego serca, mojego wnętrza, tego, co porusza mnie całego. Czasem słowo, gest, decyzja albo ich brak mogą wywołać poruszenie, którego obrazem są płynące łzy.

Otrzeć łzę to znaczy zobaczyć, że coś dotyka serce, że ktoś coś głęboko przeżywa, że dla kogoś ta obecna rzeczywistość jest ważna. Równocześnie ktoś, kto mnie dopuszcza, bym zobaczył jego łzy, ma do mnie zaufanie. Ocierać łzy to być z kimś, kiedy przeżywa coś w głębi, w środku. To towarzyszyć, kiedy tego najbardziej potrzebuje.

Obym pozwalał Bogu w takich sytuacjach być przy sobie.