Panie...

Poniedziałek, XXIV Tydzień Zwykły, rok I, Łk 7,1-10

 Godzien jest, żebyś mu to wyświadczył - mówili - miłuje bowiem nasz naród i sam zbudował nam synagogę. Jezus przeto wybrał się z nimi. A gdy był już niedaleko domu, setnik wysłał do Niego przyjaciół z prośbą: Panie, nie trudź się, bo nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój. I dlatego ja sam nie uważałem się za godnego przyjść do Ciebie. Lecz powiedz słowo, a mój sługa będzie uzdrowiony. Bo i ja, choć podlegam władzy, mam pod sobą żołnierzy. Mówię temu: Idź! - a idzie; drugiemu: Chodź! - a przychodzi; a mojemu słudze: Zrób to! - a robi. Gdy Jezus to usłyszał, zadziwił się i zwracając się do tłumu, który szedł za Nim, rzekł: Powiadam wam: Tak wielkiej wiary nie znalazłem nawet w Izraelu. A gdy wysłani wrócili do domu, zastali sługę zdrowego.


     Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod mój dach… Lecz powiedz słowo, a mój sługa będzie uzdrowiony. Parafrazę tych słów powtarzamy w czasie każdej Mszy świętej tuż przed przyjęciem Komunii świętej. Czy przypadkiem słowa te zbyt bardzo nam nie spowszedniały? Czy naprawdę dociera do nas jeszcze, co one oznaczają? Niosą one naprawdę mocną treść.

    Będąc kiedyś w jednym z krajów za naszą wschodnią granicą, usłyszałem takie mniej więcej słowa: Panie nie jestem wart, abyś przyszedł do mnie… To był szok! Godzien, to takie trochę nie do końca zrozumiałe słowo. Panie, nie jestem wart… Niesamowite. Rzeczywiście, może się okazać, że nie jestem wart, że może inni więcej korzystają z przyjmowania Jego Ciała i Krwi, że się przemieniają, nawracają, umacniają w więzi, a ja? Tak wielkiej wiary nie znalazłem nawet w Izraelu… Okazuje się, że szyld nie wystarczy. Setnik był poganinem, człowiekiem z „innej bajki”, który miał prawo niczego nie rozumieć,  a mimo to urzekł Jezusa. Amen.

Fot. sxc.hu