Po co nam granice?

O wyznaczaniu granic napisano naprawdę wiele. W praktyce to stawianie granic wychodzi nam bardzo różnie. Może dlatego, że sami nie do końca wiemy, po co je stawiamy dzieciom i jak mamy to uczynić, by wszystko działało zgodnie z naszą intencją. Zauważam, że my, rodzice, często jesteśmy tymi granicami mocno przejęci, ale też bardzo się ich boimy. Dlaczego? Ponieważ boimy się być zbyt surowymi rodzicami, a jednocześnie mocno przeżywamy to, że zbyt łagodnie postępujemy, niekonsekwentnie i w ten sposób pozwalamy wchodzić sobie na głowę. Czujemy, że powinniśmy otwarcie mówić „nie”, ustalić jasne zasady panujące w domu, tak by przekraczanie granic było wyraźnym znakiem, że postąpiło się nieodpowiednio. Mamy z drugiej strony świadomość, że często nasza zbyt restrykcyjna postawa albo zbyt metodyczne podchodzenie do zasad jako czegoś, co nie może być w żaden sposób elastyczne – spowodować może tylko zranienie, rozdrażnienie dziecka, a w konsekwencji niczego nie nauczy. A jeszcze z trzeciej strony tak bardzo pragniemy, by dziecko było asertywne, przebojowe, umiało samo dbać o swoje granice i by wiedziało, kiedy nie może przekroczyć granic innych.

Ponadto jakoś źle kojarzy mi się w ogóle stwierdzenie: „stawianie granic”. Zastanawiam się nad prawdziwymi powodami, które nam przyświecają przy wyznaczaniu granic. Sama przed sobą musiałam przyznać się, że pierwsze, co przyszło mi na myśl, to żeby dziecko zachowywało się odpowiednio, według raczej moich standardów. I z jednej strony nie jest to nic złego, bo przecież jesteśmy dorośli i to my mamy pomóc dzieciom w nauce umiejętności społecznych. Jednak to „stawianie granic” kojarzy się bardziej z tym, że my coś chcemy dzieciom narzucić, a to już jest raczej niewłaściwy powód. Musiałam na nowo zdefiniować ten termin i z pomocą przyszła mi lektura Agnieszki Stein: Dziecko z bliska, która uświadomiła mi, że wychowanie powinno się zacząć nie od stawiania granic dziecku, tylko od zauważenia potrzeb dziecka i chronienia jego granic. Granice według wyżej wspomnianej autorki są pewnym sposobem opisania terytorium każdego człowieka aniżeli jakimiś zewnętrznymi ograniczeniami. Dlatego koncepcja towarzyszeniu dziecku w drodze ku dorosłości stała mi się tym bliższa, gdyż w ten sposób pomagam zaspokajać jego potrzeby, zauważać jego granice, poważnie traktować jego emocje, bez wewnętrznego przymusu, nakazu, ale z miłości. Kiedy naciskamy, natrafiamy na opór, a stawianie granic nie ma być przymusem. Granice nie powinny być narzucane dzieciom w sposób arbitralny, mają być raczej sposobem, by dziecko umiało samo rozpoznać swoją odrębność, wiedziało, kiedy współpraca jest potrzebna do dobrych relacji, a kiedy należy czasem zrezygnować ze swoich pragnień, by zauważać potrzeby innych, by dziecko umiało o siebie zadbać i pokazać swoją niezgodę na przekraczanie jego granic. Ważne jest, aby zrozumieć, że celem stawiania granic jest zapewnienie dzieciom bezpieczeństwa, pomaganie w rozwoju umiejętności społecznych, kształtowanie wartości oraz kształtowanie zdrowych nawyków. Dobre granice pomagają dziecku zrozumieć, co jest akceptowalne, a co nie, oraz uczą odpowiedzialności.

Żeby tak się stało, przykład musi iść od rodziców. To my mamy tę możliwość, by pomóc dziecku w rozpoznawaniu własnych granic poprzez właśnie zauważanie jego potrzeb, tego, co mu przeszkadza, i traktowanie go w sposób poważny, nie umniejszając mu poprzez fakt, że jego problemy, niezgody na coś są mało poważne, nieistotne czy dziwaczne. Dziecko ma prawo do zaspokajania swoich potrzeb, do tego, by mogło mieć też wpływ na to, jak je zaspokoić, kogo prosić o pomoc, bądź poprzez doświadczanie pewnych rzeczy, by poznało też swoje ograniczenia i możliwości. To wsłuchanie się we własne dziecko często mnie ratowało z opresji bądź chęci szybkiego zareagowania i zaradzenia problemowi na swój własny sposób. Kiedy się udało powstrzymać, dobitnie odczułam wdzięczność i zaufanie własnych dzieci, które pozwoliły mi wejść na swoje terytorium. Zachęcanie do współpracy i rozwiązywania konfliktów w sposób konstruktywny może nauczyć dziecko umiejętności negocjacji i rozwiązywania problemów.
Nasze obawy, o których pisałam we wstępie, często pokazują dzieciom naszą nieszczerość, niepewność w tym obszarze. Sami mamy często problem z pokazaniem swoich własnych granic poprzez kurczowe trzymanie się przy swoim bądź pozwalając na nieograniczone przekraczanie granicy. Dziecko i tak poprzez swoją jeszcze niedojrzałość nie potrafi do końca wyczuć i zrozumieć granic innych ludzi, a taka nasza postawa jeszcze bardziej je dezorientuje. Kiedy właściwie, szczerze, w sposób spokojny i empatyczny mówimy o swoich granicach, czego chcemy, co wolelibyśmy – zaczynamy uczyć dziecko lepszego rozumienia nas samych. Będzie widziało, jacy jesteśmy, co lubimy, czego nie akceptujemy, na co możemy się zgodzić, a co jest absolutnie zabronione. Ważne jest, aby słuchać swojego dziecka, dowiedzieć się, co ma do powiedzenia, i zrozumieć jego punkt widzenia. Komunikacja jest kluczowa, aby zrozumieć potrzeby dziecka i umożliwić mu wyrażanie swoich uczuć. Dzieci potrzebują stałych punktów odniesienia, aby wiedzieć, czego się spodziewać. Niekonsekwentne zachowanie rodziców może wprowadzać zamieszanie i prowadzić do nieporozumień. Poza tym sami też decydujemy, które granice mogą być bardziej elastyczne, a z których możemy zrezygnować w imię wyższego dobra. Bo prawda jest taka, że zasady się z czasem czy pod wpływem różnych doświadczeń – zmieniają, ulegają niejako pewnej aktualizacji. Dzieci rozwijają się, zmieniają i rosną, więc granice powinny ewoluować wraz z nimi.

Granice mają przede wszystkim dawać dziecku poczucie bezpieczeństwa. Kiedy ich nie czuje, nawet tak fizycznie traci grunt pod nogami, nie umie się odnaleźć. Dlatego tak ważna jest szczera rozmowa, jasno określone zasady, nasze wsparcie, troska o bezpieczeństwo. I nie taka zbyt przesadna, nadskakiwanie, wyprzedzanie działań dziecka czy zabranianie albo wywoływanie w dziecku poczucia winy, by zaprzestało czegoś robić. Dobrze jest reagować, kiedy jest ku temu potrzeba tu i teraz, by nigdy nie udawać przed dzieckiem swoich uczuć czy upodobań. Myślę, że dziecko, któremu da się szansę, by mogło jasno wyrażać i informować rodziców o swoich granicach, poradzi sobie, gdy przyjdzie presja rówieśników, gdy będzie musiało ścierać swoje „ja” z „ja” innych.