Pożądana starość

 

 

Szaflarską kochamy z mężem za scenę w filmie „Pora umierać”. Zresztą dla żartu, fakt, ciężkiego żartu, obraz stał się prezentem na urodziny któregoś z nas. (Nie będę zdradzać, kto był autorem tej ciężkości.) Po prostu dobrze jest go mieć w swojej filmotece. Starsza pani lekko uchyla drzwi gabinetu lekarskiego i słyszy głos zza biurka: „Niech się rozbierze i położy”, a ponieważ to tylko głos – bez serca i oczu, to w odpowiedzi ów głos dostaje: „Niech się w dupę pocałuje”. To klasyka. Szaflarska odegrała ją po mistrzowsku. Zresztą, jak mogła inaczej - ona żywa legenda polskiego kina i teatru. Jednak to, za co kochają ją w tej chwili tysiące internautów lekko zbacza z kursu jej życiowego dorobku artystycznego. Wydaje się bowiem, że kochają ją za dobrą starość! Dobrą? Taką, która wśród pajęczyny zmarszczek ukrywa pogodne oblicze i która co chwila zaskakuje świat ot, podobnymi myślami:

„Był taki czas, gdy ciągle się spieszyłam. Na przykład jechałam tramwajem i chciałam, żeby on jechał jeszcze szybciej. Miałam ten pośpiech w sobie. I nagle pomyślałam: „Zaraz, dokąd ja się tak śpieszę? Przecież na końcu czeka na mnie trumna” (śmiech). Pozbądź się tego wewnętrznego biegu. Oglądaj świat, obserwuj, co się dookoła ciebie dzieje, bo życie mamy jedno, a przecież we wszystkim można znaleźć tyle piękna. Właściwie samo to, że się żyje, jest już czymś cudownym.”

W 2012 roku na łamach miesięcznika „W drodze” Annie Sosnowskiej opowiadała: „Ja byłam przez wiele lat niewierząca”. Wiele oznacza dokładnie czterdzieści, aż do spotkania z ks. Jerzym Popiełuszką. 

„Byłam delegowana przez Komitet Prymasowski do udziału w procesach politycznych. W czasie jednego z nich usiadł koło mnie jakiś młody człowiek, który przedstawił się tak: „Nazywam się Popiełuszko, jestem księdzem”. „O!” – pomyślałam sobie. Ale wyglądał sympatycznie. Kiedy w przerwie zaproponował, żebyśmy poszli na kawę, to uznałam, że to dobry ksiądz (śmiech). Widzieliśmy się na tych procesach codziennie i któregoś dnia on mnie pyta: „Czy pani przeczytałaby w czasie mszy za ojczyznę wiersz?”. Ja mu mówię: „Proszę księdza, ja jestem niewierząca i do kościoła nie chodzę”. A on na to: „To nie szkodzi, ale wiersz przecież może pani przeczytać”. Bardzo mi się spodobało to, że kiedy ja mu powiedziałam: „jestem niewierząca”, to on odpowiedział: „nie szkodzi”.

Zresztą na tę niewiarę składają się nie tylko traumatyczne wspomnienia z czasów wojny, Danuta Szaflarska była uczestniczką Powstania Warszawskiego, ale i przykre doświadczenie w kontaktach z księżmi. Natomiast zmarłemu ks. Jerzemu, o którym mówi, że Chrystus go jej dał, by się nawróciła, Szaflarska przypisuje dwa cuda ratujące jej życie: „Cuda się przecież zdarzają. Są rzeczą normalną”. 

„Ponadczasowa”, „łącząca pokolenia”, „pełna pasji”, „śliczna rocznica ślicznej osoby”, "Dziękuję, że Pani jest", "Jest Pani naszym skarbem narodowym" - Internet naprawdę pamiętał o urodzinach wybitnej aktorki.

Zresztą kilka dni temu przyglądaliśmy się na ekranach naszych tabletów i smartfonów innym zmarszczkom. Te drugie należały do nieżyjącej Wisławy Szymborskiej. Minęło już 5 lat od jej śmierci.

Każdemu kiedyś ktoś bliski umiera,
między być albo nie być
zmuszony wybrać to drugie.

Ciężko nam uznać, że to fakt banalny,
włączony w bieg wydarzeń,
zgodny z procedurą;

prędzej czy później na porządku dziennym,
wieczornym, nocnym czy bladym porannym;

i oczywisty jak hasło w indeksie,
jak paragraf w kodeksie,
jak pierwsza lepsza
data w kalendarzu.

Ale takie jest prawo i lewo natury.
Taki, na chybił trafił, jej omen i amen.
Taka jej ewidencja i omnipotencja.

I tylko czasem
drobna uprzejmość z jej strony -
naszych bliskich umarłych
wrzuca nam do snu.

[z tomu Wystarczy, wyd. a5 2012 r.]

I choć biografie obu pań różnią się od siebie i prowadzą innymi drogami, to jednak trzeba przyznać, że łączy je ta pogodna,(chociaż to słowo zdecydowanie bardziej pasuje do miłych staruszek zaglądających z okien), więc łączy je godna starość, w której jest miejsce na roześmiane oczy, dobry żart, zachwyt obecnością i innymi oczywistościami.

Może nie ma co tak bać się tej starości?