Pozytywnie zakręceni...

Sobota, II Tydzień Zwykły, rok II, Mk 3,20-21

Jakże łatwo pomylić się w ocenie człowieka angażującego się na całość, to znaczy sercem w konkretne przedsięwzięcie. Patrząc z zewnątrz, może się wydawać, że z tą osobą jest coś nie w porządku. Nie przywiązuje wagi nawet do spraw czysto naturalnych, jakim jest choćby odczucie głodu. Nie może więc dziwić reakcja krewnych Jezusa, którzy po różnych doniesieniach niepokoją się o Niego tak, że podejmują próbę powstrzymania Go.

Zapomnieli, że w takich sytuacja inaczej płynie czas, a organizm ludzki zaprzężony w konkretną sprawę inaczej reaguje na życiowe bodźce. Jezus widzi innych, zwłaszcza w swoisty sposób zagubionych, jak owce niemające Pasterza. Angażuje się więc, by temu brakowi zapobiec, a Jego czas staje się miłością.

Nie można żyć bez miłości, tym bardziej, gdy się ją posiada w sercu, trzeba nią się dzielić ze wszystkimi, którzy jej potrzebują. Tej postawy uczy nas zapracowany Chrystus. Jeśli już tak łatwo o zakręcenie w życiu, to najlepiej, aby było ono pozytywne, naznaczone prawdziwą miłością. Do pozytywnie zakręconych należy przemiana świata i leczenie go najbardziej skutecznie z największych zaraz: egoizmu i indywidualizmu. Im udaje się najbardziej. Mają pasję, a pasja jest między innymi sercem w akcji.