Sekrety wieśniaczki

 

 

„W ciszy, która spowiła dom, muszę jeszcze poustawiać naczynia, sprzątnąć bieliznę, żeby móc bez zaległości rozpocząć jutrzejszy dzień, gdy poranne prace wyrwą mnie z łóżka, nim zdążę się wyspać...”. 

„Ancilla. Pamiętnik wieśniaczki francuskiej” wydana właśnie przez Wydawnictwo Karmelitanów Bosych to książka osobliwa. Sama nie wiem, co z nią zrobić. Pojawiają się tu słowa: sianokosy, pierzyna, izba. Czasem mnie to bawi, czasem wkurza, bywa, że wzrusza. Częściej jednak zaskakuje. Szczególnie wtedy, kiedy ów osobliwy język opowiada o duszy mojej i kobiet mi znanych - kobiet obsługujących iphony. 

Krótko o

To nie jest pewne, że akurat Teresa Dmochowska jest autorką tej książki. „Ancilla” ukazała się bez autora, ale za to z tłumaczem. Był nim niejaki Jan Rybałt i wiele wskazuje, że to pseudonim Teresy. Udowadnia to Ludmiła Puzanowska, redaktorka tekstu, która teraz po latach odkrywa pamiętniki na nowo. Jego fragmenty były drukowane w ukazującym się od 1922 roku „Rycerzu Niepokalanej”, czasopiśmie założonym przez wspomnianego w ostatnim czasie Maksymiliana Kolbe. Pierwsze wpisy znalazły się tam już w roku 1952, a pełny tekst trafił do czytelników w ‘57, kiedy to nikt inny, jak właśnie Teresa Dmochowska przywiozła rękopis pamiętnika na Jasną Górę. Tam został przepisany na maszynie, skopiowany i udostępniony. 

Skąd się wzięła książka o kobiecych sprawach w Częstochowie? W Polsce, w latach 50 - tych, rozpoczynały się przygotowania do Wielkiej Nowenny przed Tysiącleciem Chrztu Polski. Dmochowska należała do grona współpracowników instytutu, który przygotowywał rozważania na kolejne lata nowenny. W pierwszym roku jej hasło brzmiało: „Panna Wierna”, a kolejne tematy równie mocno wiązały to, co ważne i wartościowe z życiem rodzinnym.

Z pozoru inny świat

Bo właśnie o tym jest ta osobliwa „Ancilla”. O kobiecie umieszczonej w perspektywie domu. O kimś, kto bywa zmęczony, kto czuje się samotny. Kto kocha. Kto tęskni za radością. Ale też o kimś, kto gotuje, sprząta, pierze i co najważniejsze, w tym wszystkim szuka czegoś więcej - szuka Boga. 

„Przed chwilą otarłam z kurzu Krzyż stojący na półce... Niechże pod Jego wejrzeniem wszystko w moim sercu znajdzie przeznaczone miejsce.”

„Czyż dla własnej duszy jestem równie wymagająca, jak kiedy idzie o podłogę czy meble? Czyż tak samo dbam o usunięcie z niej najmniejszych nawet pyłków? Czyż jestem tak tu, jak i tam, jednakowo wrażliwa na nienaganną czystość?” Brzmi jak historia nie z tego świata. To prawda, ale to pozór, bo to bardzo aktualna opowieść. 

Jasne, dzisiaj żaden mąż nie wraca po całym dniu pracy w polu, ale czy poniższy opis: „Miałeś plecy pochylone zmęczeniem i twarz ściągniętą. Szedłeś wielkimi krokami, bo spieszno ci było na kolację” nie pasuje również do naszych mężów i ojców pracujących w korporacyjnych trybach? Jasne, że żadna z nas nie powie: „Co ci to, mały krzykaczu, żeś się tak nagle rozbeczał? Może jakiś ząbek się wyrzyna i dokucza dziecku?”. Żadna, ale - na parentingowych blogach roi się od wpisów o nieprzespanych nocach, bo zęby, bo fazy rozwojowe, bo niewiadomo co. 

Tylko zdaje się, że my kobiety od iphonów pozostajemy w fazie dostrzegania naszego powołania do życia w rodzinie i tu gdzieś kończymy refleksję na ten temat. A trochę może i śmieszna w swej dawności Ancilla idzie dalej. Robi nawet nie krok, a dwa. Bo dostrzegać życie duchowe w kurzu ścieranym codziennie, w dzieciach, które nie dają żyć, w nieobecnym i zapracowanym mężu, sami przyznacie: sztuka. 

Gdzie można znaleźć takie osobliwe książki? Nic trudnego. Trzeba przyjaźnić się z pewną kobietą, matką ośmiorga dzieci, bezwstydnie ponarzekać jej na swoich dwoje, a potem w korytarzu odebrać prezent, wręczany z uśmiechem, nieśmiało, jakby z jakimś komentarzem, który dobitnie wybrzmiewa w serdecznym niedopowiedzeniu. Fajna ta Ancilla. Trochę śmieszna w tym swoim stylu, ale do polubienia, bo choć wymyślona, to jakaś prawdziwa.

Na marginesie

Warto przyjrzeć się samej Teresie Dmochowskiej. Garść faktów na potwierdzenie, że warto. Urodziła się w 1902 roku. Pochodziła z hrabiowskiego rodu. Studiowała psychologię w Austrii. Obroniła pracę dyplomową na temat kłamstwa u dzieci. W 1926 roku wyszła za mąż za profesora biochemii. Urodziła sześcioro dzieci. Po wojnie udzielała lekcji z języków obcych. Świetnie znała francuski, angielski, niemiecki. Pracowała także jako tłumacz literatury naukowej. Gdzieś pomiędzy tym, przekonana, że świętość – to pełnia w normalnym rozwoju człowieka, pisała książki, takie jak Ancilla.