Słowo o Słowie, czyli ks. Adama Pastorczyka słów kilka do niedzielnej Ewangelii (21)

Łk 5, 1-11 Zostawili wszystko i poszli za Jezusem

Zdarzyło się raz, gdy tłum cisnął się do Jezusa, aby słuchać słowa Bożego, a On stał nad jeziorem Genezaret, że zobaczył dwie łodzie, stojące przy brzegu, rybacy zaś wyszli z nich i płukali sieci. Wszedłszy do jednej łodzi, która należała do Szymona, poprosił go, żeby nieco odbił od brzegu. Potem usiadł i z łodzi nauczał tłumy. Gdy przestał mówić, rzekł do Szymona: «Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów». A Szymon odpowiedział: «Mistrzu, przez całą noc pracowaliśmy i niceśmy nie ułowili. Lecz na Twoje słowo zarzucę sieci». Skoro to uczynili, zagarnęli tak wielkie mnóstwo ryb, że sieci ich zaczynały się rwać. Skinęli więc na wspólników w drugiej łodzi, żeby im przyszli z pomocą. Ci podpłynęli i napełnili obie łodzie, tak że się prawie zanurzały. Widząc to Szymon Piotr przypadł Jezusowi do kolan i rzekł: «Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny». I jego bowiem, i wszystkich jego towarzyszy w zdumienie wprawił połów ryb, jakiego dokonali; jak również Jakuba i Jana, synów Zebedeusza, którzy byli wspólnikami Szymona. Lecz Jezus rzekł do Szymona: «Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił». I przyciągnąwszy łodzie do brzegu, zostawili wszystko i poszli za Nim.

 


Ludzie, ludzie, wszędzie ludzie... Droga prowadząca do Jezusa to prawdziwy deptak! Z jednej strony to wspaniale, gdy ludzie garną się do Boga. Z drugiej jednak istnieje pewne niebezpieczeństwo, które może spotkać sługi Jezusa. Przychodzący do Boga ludzie, w tych którzy poszli za Nim ze względu na Królestwo niebieskie, mogą Go po prostu zadeptać...

W jaki sposób? Ano w bardzo prosty! Odpowiem wczorajszym Słowem: Tak wielu bowiem przychodziło i odchodziło, że nawet na posiłek nie mieli czasu (Mk 6,31). Nie tyle chodzi o zwyczajny posiłek, ale o coś najważniejszego, bez czego ich życie duchowe staje się płycizną. I Jezus to widzi! On o tym wie..., i dlatego po raz kolejny wskazuje swoim uczniom na sens ich powołania. A powołał ich przede wszystkim po to, aby Mu towarzyszyli (Mk 3, 14a). To jest pierwotne i pierwsze wobec tego wszystkiego, co drugorzędne i wtórne, a więc wszelkim aktywizmem i służbą wobec maluczkich...

W Jezusowej pedagogice chodzi o to, by Jego uczniowie nieustannie dostrzegali w swoim życiu przechadzającego się Pana, a więc by byli z Nim, by Mu towarzyszyli, podążali za Jego myślą. To bowiem sprawia radość i nadaje sens każdemu działaniu. Czyż słowa Wypłyń na głębię, nie nadały nowego dynamizmu spracowanym dłoniom rybaków? Czyż nie poszerzyły ich horyzontu myślenia... Dlaczego przez całą noc nie usłyszeli tych słów?

Piękne jest przebywanie z ludźmi... Bez wątpienia jest ono potrzebne, ale może stać się ono pułapką..., której konsekwencją jest nieumiejętne słuchanie Boga... Dlatego Jezus po raz kolejny zaprasza swych uczniów do tego, by na życie i świat popatrzyli Jego oczyma, by byli kreatywni w działaniu, myśleniu, by się nie poddawali...

To Jego wejście do łodzi Szymona, było realizacją lekcji o Dobrym Pasterzu, o Tym, który jest blisko, który pozwala swym owcom leżeć na zielonych pastwiskach, który prowadzi je nad wody, gdzie mogą odpocząć, który orzeźwia ich dusze do tego stopnia, by chodząc ciemną doliną nie doznali lęku (por. Ps 23). Bo przecież w miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk. Ten zaś, kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości (1J 4,18).