Światło i ciemności, radość i miecz

Sobota, Oktawa Bożego Narodzenia, rok I, Łk 2,22-35

Mieli również złożyć w ofierze parę synogarlic albo dwa młode gołębie, zgodnie z przepisem Prawa Pańskiego. A żył w Jerozolimie człowiek, imieniem Symeon. Był to człowiek prawy i pobożny, wyczekiwał pociechy Izraela, a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż zobaczy Mesjasza Pańskiego. Za natchnieniem więc Ducha przyszedł do świątyni. A gdy Rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa, on wziął Je w objęcia, błogosławił Boga i mówił: „Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa. Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów: światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela”. A Jego ojciec i Matka dziwili się temu, co o Nim mówiono. Symeon zaś błogosławił Ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: „Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu”.

 

Kiedy wstaje dzień, ciemności ustępują, w miarę jak "rośnie" słońce. Zachariasz, "Wschodzącym Słońcem z wysoka", nazwał jeszcze przed Jego narodzeniem, samego Mesjasza (Łk 1, 78). Symeon, Mesjasza obecnego już, którego mógł trzymać w ramionach, nazywa "Światłem" (Łk 2, 32). Św. Jan połączy Światło – Jezusa z miłością, którą Pan jest, którą nas obdarza przychodząc, i którą pozostawi nam jako przykazanie (1J 2, 3-11).

Kiedy kochamy w Imię Jezusa i mocą Jezusa, ustępują ciemności w świecie. Wejście boskiego światła w nas i poprzez nas w świat jest jak postawienie zapalonej lampy w środku ciemnej, nieposprzątanej piwnicy. Odkrycie swojego bałaganu i oświetlenie bałaganu świata, łączy się z akceptacją bolesnej prawdy o nas, koniecznością nawrócenia, przebaczenia, cierpliwego znoszenia innych i inności. Światło jest więc "jak miecz", który rozdziela rzeczy dobre od złych. Rani. Nie możemy jednak, tak jak Jezus, wycofać się z drogi światła, z najważniejszego przykazania. Ostatecznie rany stają się źródłem bliskości z Panem i źródłem jeszcze większej wrażliwości – miłosierdzia.

Maryja doświadcza radości z powodu Światła – Jezusa, ale doświadczy również miecza boleści z powodu tych, którzy bardziej "miłują" ciemności, żyją w nienawiści, choć już tak mocno Światło jest obecne i świeci. Dajmy się razem z Nią – Niepokalaną – zranić miłością, kochajmy jeszcze mocniej Światło, aby jeszcze bardziej łagodnie i z jeszcze większą wyrazistością docierać do innych.

Najważniejsze i najtrudniejsze: najbliżej Jezusa i Maryi jesteśmy wtedy, kiedy po raz kolejny widzimy, wyznajemy i wynagradzamy za ciemności, które są w nas. Tym samym jest jaśniej dla innych.