Ta modlitwa jest w naszym interesie

Sytuacja 1:

Członkowie pewnej wspólnoty zachwycają się swoim duszpasterzem. „Dobrze się go słucha”. „Mówi a nie czyta”. „Podaje przykłady z życia, a nie teoretyzuje”. „Słychać, że to, co mówi, ma przemyślane”. „Odwołuje się do własnego doświadczenia”. Kapłan jest z nimi stosunkowo krótko. Dziewczyna, która zna go znacznie dłużej, bo wspólnie działają w dziele nowej ewangelizacji, stwierdza: „ludzie, którzy słuchają go pierwszy czy drugi raz są zachwyceni, bo dobrze się go słucha, mówi a nie czyta, podaje przykłady z życia a nie teoretyzuje; słychać, że to, co mówi ma przemyślane i odwołuje się do własnego doświadczenia. Ale ja słyszałam go dziesiątki razy i on ciągle mówi to samo – wprawdzie pięknie, ale stale przywołuje te same historie i podaje te same przykłady. Czy życie blisko Jezusa nie czyni wszystkiego nowym? Czy codzienność ze Słowem Bożym nie sprawia, że dobrze znany kerygmat za każdym razem głosi się inaczej, komentując go swoją obecną sytuacją życiową a nie historiami i przykładami sprzed dziesięciu czy dwudziestu lat?”.

Sytuacja 2:

Dialog w małym pokoiku pewnego ośrodka rekolekcyjnego, do którego na trzydniowe ćwiczenia duchowe przyciągnął wiernych zachęcający tytuł i dobrze przygotowany plakat, choć początkowo mocno odstraszała cena:

- Gdyby nie fakt, że po piętnastu minutach głoszenia Słowa Bożego ksiądz zaczął opowiadać o swojej działalności i reklamować swoje książki, których sterty były ustawione przy wyjściu z sali, to własne doświadczenia, na które się powoływał, były budujące.

- Ale jak rekolekcjonista może z mocą głosić Słowo Boże, które jest żywe, jak on odwołuje się do historii i przykładów sprzed lat. Ja już to wszystko słyszałam. Dodatkowo ciągle powołuje się na tę samą książkę jednego biskupa – przez kilka ostatnich lat nie przeczytał nic nowego? To nawet ten biskup wydał w tym czasie kilka nowych książek…

***

„Nic nie posiadacie, bo się nie modlicie” (Jk 4, 2b). Wydaje się, że nie będzie dobrym kapłanem i kaznodzieją ten, który przestaje się modlić, być blisko Jezusa, także w Jego Słowie. Jeśli Słowo nie będzie żywe w jego codzienności, to nie będzie głosił Słowa Bożego, a swoje słowo. Formalnie, technicznie może to robić, wyśmienicie korzystając z talentu i wyuczonych umiejętności. Ale tylko tyle.

***

Sytuacja 3:

O. Łukasz Buksa, franciszkanin: „Byłem kiedyś na jednej z naszych zakonnych placówek. W czasie Mszy św. kazanie głosił jeden z naszych ojców. Mówił bardzo długo, ponad pół godziny. Nie mogłem już wytrzymać. Nie dało się tego słuchać. Msza się skończyła. Do zakrystii wchodzi mężczyzna i bardzo zdecydowanym głosem pyta: „gdzie jest ten ojciec, który mówił kazanie”. Ucieszyłem się, bo pomyślałem, że człowiek wygarnie temu ojcu, co o nim myśli i powie mu, jakie beznadziejne kazania głosi. Wskazałem odpowiedniego ojca. A ten człowiek podchodzi do niego, klęka przed nim, całuje go w rękę i mówi: „chciałem się u ojca wyspowiadać po 30 latach. To kazanie było do mnie. Dziękuję”. I przedstawił się jako profesor uniwersytetu. Jakbym dostał policzek”. 

***

Zdarza się, że narzekamy na naszych kapłanów. Krytykujemy ich kazania. Czy pomyśleliśmy kiedyś, że w kościele oprócz nas znajduje się kilkadziesiąt, a może nawet kilkaset innych osób? Może akurat dziś to słowo jest do kogoś innego? Bo pewnie trudno powiedzieć na tyle uniwersalne kazanie, żeby trafiło równocześnie do studenta AWF-u, ekspedientki z osiedlowego sklepu, menadżera w korporacji i emerytowanego inżyniera. Z pewnością da się i są mistrzowie Słowa, ale nie czarujmy się – część naszych kapłanów to przeciętna społeczeństwa.

Po drugie, jeśli wierzymy, że Słowo Boże jest żywe i skuteczne – posługujemy się przecież tym argumentem w krytyce kapłanów – to przecież ono może być skuteczne w ustach nieużytecznego narzędzia, jakim jest każdy głoszący. Jeśli Pan Bóg będzie chciał, to posłuży się i nieudolnym kaznodzieją. Przecież przemówił swego czasu nawet przez oślicę…

Po trzecie – i chyba najważniejsze, czy modlimy się za kapłanów – aby byli blisko Jezusa i żyli na co dzień Jego Słowem? „Nic nie posiadacie, bo się nie modlicie” (Jk 4, 2b). Nie mamy dobrych kapłanów, bo się o nich nie modlimy. A przecież ta modlitwa jest w naszym interesie.