Wędrując za Zmartwychwstałym

Pozwoliłem sobie niedawno na pewien eksperyment. Ostatnie wtorkowe pasmo popołudniowe w Radio Profeto, które mam przyjemność prowadzić, poświęciłem niemal w całości tematyce stricte wielkanocnej – z silnym akcentem śledzenia miejsc spotkań uczniów i Apostołów ze zmartwychwstałym Chrystusem. Uznałem, że trudno będzie znaleźć w całym roku lepszy moment do tego niż teraz – gdy codziennie na Mszy Świętej czytamy jakiś fragment z Dziejów Apostolskich, gdy naładowani optymizmem i męstwem uczniowie Pana Jezusa odważnie i bezkompromisowo mówią o Zmartwychwstałym, którego widzieli, z którym rozmawiali, z którym jedli rybę; u których coś się zmieniło w optyce patrzenia na swego Mistrza tuż po Jego śmierci.

Koronna zasada, której starałem się być wierny podczas przygotowywania się do tych audycji, była następująca: podjąłem się próby wspólnego przewędrowania się po kilku miejscach, gdzie te spotkania Apostołów ze Panem Jezusem Zmartwychwstałym rzeczywiście się zadziały. Chcąc poznać, jak te okolice wyglądają dzisiaj. Próbując wyobrazić sobie, jak mogły wyglądać wtedy. Oczami wyobraźni rysując sobie szczegóły tych scen. Szkicując ich tło. I tak dalej, i tak dalej… A wszystko po to, aby jeszcze lepiej poczuć tę niezwykłą atmosferę, jaka towarzyszyła światu w kilka pierwszych dni po zmartwychwstaniu.

Spróbowałem więc.

I muszę się Wam dziś przyznać, że – wertując właśnie pod tym kątem tak samą Biblię, jak i różne zapiski o odkryciach archeologicznych oraz zapiski błogosławionej Anny Katarzyny Emmerich, której to Bóg dał łaskę widzenia wielu szczegółów z życia samego Jezusa i Jego uczniów – raz jeszcze przekonałem się, jak bardzo ludzcy jesteśmy. Jak bardzo podobni do tak samo ludzkich Apostołów. Jak – pomimo upływu tych 2000 lat – niewiele się w nas, ludziach, zmieniło. Wciąż te same wątpliwości, wciąż te same niedowierzania, wciąż te same nadzieje…

Ot, choćby sławna scena z uczniami wędrującymi do Emaus. Rozpracowywałem ją razem ze Słuchaczami na antenie chyba z kilkadziesiąt minut. Rozkładaliśmy na czynniku pierwsze. Smakowaliśmy. Próbowaliśmy. Wyobrażaliśmy sobie. 

Mieliśmy do tego kilka bardzo pomocnych drogowskazów. Oto jeden z nich… W widzeniu bł. Anny Katarzyny Emmerich dowiadujemy się, że ci dwaj uczniowie – Łukasz i Kleofas – byli na przykład najbardziej wątpiącymi. Dobrali się – myśląc zupełnie podobnie – podczas jednego ze spotkań w domu Jana Marka. Wizjonerka podaje, że gdy chwiejni w wierze usłyszeli o wydanym na dniach w Jerozolimie nakazie arcykapłanów, aby nie udzielać schronienia żadnemu z uczniów Pana Jezusa, postanowili opuścić miasto. Byli zlęknieni do tego stopnia, że dom Jana Marka opuścili osobno. Żeby nie widziano ich razem, jeden obszedł Jerozolimę od północy, drugi od południa. Spotkali się dopiero na wzgórzu pod bramą.

A o czym rozmawiali pod pięknie słonecznym niebem Izraela, idąc do oddalonego 17 kilometrów od Jerozolimy Emaus? Emmerich podaje, że przede wszystkim narzekali. Nie mogli zrozumieć, jak ich Mistrz mógł umrzeć tak haniebną śmiercią, jak śmierć krzyżowa. Nie mogli pojąć i pogodzić się z myślą, że ich Odkupiciel i Mesjasz mógł się poddać tak haniebnej poniewierce. Czy to nie jest nasze współczesne myślenie? Czy to nie jest moje myślenie?

Przygotowując się do audycji wędrowałem więc palcem po mapie do współczesnej wioski Al-Qubeibeh utożsamianej z biblijnym Emaus. Widziałem oczami wyobraźni Jezusa, który czeka, żeby dwaj uczniowie podążający rzymskim traktem Go minęli. A następnie, idąc z początku nieco za nimi, dołącza do nich.

Ta audycja, ta praca z wyobraźnią, te zapiski błogosławionej stygmatyczki, wreszcie te wersety Pisma Świętego – wszystko to jeszcze lepiej pokazało mi, jak bardzo obraz tamtego mężczyzny jest bliski temu dzisiejszemu, temu współczesnemu. I tamtym, i tym dziś współczesnym towarzyszy przecież nieustanny lęk i niepewność. I tamci, i ci chcieliby ulepszać świat według własnego planu (słynne słowa „A myśmy się spodziewali”). Wreszcie i tamci, i ci potrzebowali dowodu, żeby uwierzyć.

Dziś już wiem, komu ta audycja była potrzebna najbardziej.

PS A w najbliższy wtorek udamy się w naszą wspólną wędrówkę śladami spotkań ze Zmartwychwstałym raz jeszcze…