Zmartwychwstanie daje nadzieję!

Krzyż, choć wokół niego koncentruje się liturgia Wielkiego Tygodnia, nie jest ostatnim słowem. Gdyby tak było, wszelkie nasze działanie byłoby pozbawione sensu, koncentrowałoby się jedynie na bólu i cierpieniu, nie bylibyśmy w stanie dostrzec nadziei. A ona jest przecież bardzo istotna. 

Kiedy myślę o krzyżu w swoim życiu, przychodzą mi do głowy pewne konkretne wydarzenia. Wydarzenia bolesne, niezrozumiałe, wręcz mnie paraliżujące. Kiedy ich doświadczałam, miałam wrażenie, że wpadłam w jakąś ciemną dziurę, z której nie ma już wyjścia. Byłam przekonana, że nikt mnie nie rozumie. Widziałam jedynie pustkę i ciemność. Żadnego światełka, żadnej nadziei. Były takie momenty, kiedy to psychiczne cierpienie powodowało wręcz fizyczny ból. Chwilami nie do zniesienia. Próbowałam płakać, a nie byłam w stanie, choć wszystko we mnie się gotowało. Nie raz wydawało mi się, że tak będzie zawsze, że nic nie zmieni się już na lepsze. Wielokrotnie w takich trudnych momentach ciemności otwierałam Pismo Święte, a tam czytałam: „Nie bój się”, „Nie lękaj się”, „Jestem z Tobą”. I choć w tym trudnym momencie miałam raczej ochotę wołać: „Boże, mój Boże, czemuś mnie opuścił”, próbowałam zaufać i zrozumieć to, co po ludzku było zupełnie niezrozumiałe. Ale jak tu się nie bać, kiedy świat wali się na głowę? Jak przetrwać tę ciemność i wrócić do życia? Choć Ewangelia podsuwała mi konkretne rozwiązania, nie potrafiłam ich zrozumieć czy zaakceptować. Dopiero z dystansu, z pewnej perspektywy dostrzegłam, że rzeczywiście nie byłam w tym cierpieniu sama, że byli obok mnie ludzie, którzy swoją obecnością pomagali mi nieść ten mój krzyż albo niczym Weronika ocierali łzy z mojej twarzy. A przede wszystkim, że w tej beznadziei i ciemności była mimo wszystko tląca się gdzieś w oddali nadzieja, tylko ja tak skoncentrowana na swoim bólu nie potrafiłam jej dostrzec. „Nie można zapomnieć, szczególnie w mroku bólu, że istnieje światło wydarzeń chwalebnych. Wiara i przyjaźń przechowują tę zbawienną wiedzę” – zapewnia ks. Krzysztof Grzywocz. Ono jest, tylko czasem tak trudno je zauważyć. 

Pewnie i dziś wiele osób doświadcza podobnego stanu beznadziei, ciemności, braku perspektyw. Zmaga się ze swoim krzyżem, którym może być choroba, cierpienie bliskich, starość, trudna życiowa sytuacja, kryzys w małżeństwie, problemy z dziećmi czy w pracy. To mogą być takie momenty, które totalnie przytłaczają, które są dla nas ogromnym ciężarem, które prowokują pytania: „Dlaczego mnie to spotkało?”, „Czy jest z tej sytuacji jakieś wyjście?”. Trudno zaakceptować to cierpienie, skoro tak bardzo destruuje ono nasze życie. Gdyby jednak to cierpienie było ostatnim słowem, to rzeczywiście bylibyśmy w beznadziejnej sytuacji. 

„Tajemnice bolesne nie są początkiem ani kresem, ostatnim słowem są tajemnice chwalebne” – pisał ks. Krzysztof Grzywocz. I trudno się z nim nie zgodzić. Historia zbawienia na Wielkim Piątku na szczęście się nie kończy, bo jest jeszcze nadzieja Zmartwychwstania. I ta myśl ostatecznie dawała mi siłę, ilekroć przyszło mi się mierzyć z bardzo trudnymi doświadczeniami. Między tajemnicami bolesnymi, które będą się pojawiać w naszym życiu, a tymi chwalebnymi jest na szczęście kładka. Chrystus nigdy i nigdzie nie obiecał, że zniesie cierpienie. Zapewniał jedynie, że da nam na tej trudnej drodze pomoc, dzięki której łatwiej będzie to cierpienie unieść. Tą pomocą, tym przejściem, tą „paschą” jest miłość. Ta miłość zwykła, codzienna, ale przede wszystkim ta Miłość, która zwyciężyła każdą śmierć i już się jej nie boi. Tylko ta Miłość jest w stanie uratować człowieka, bo – jak pisał abp Fulton Sheen w książce Źródła naszej nadziei – „Nikt nie może dać innemu człowiekowi takiej pociechy, jaką daje Bóg”. 

W innym miejscu ten znany rekolekcjonista zanotował: „Rany Jezusa zapewniają nas, że zło nigdy nie odniesie ostatecznego zwycięstwa”. I to jest ta nasza nadzieja. Na ten wielkanocny czas życzę Wam z całego serca nadziei płynącej z pustego grobu oraz takiej właśnie pociechy płynącej od Boga, szczególnie jeśli zmagacie się ze swoimi krzyżami i wydaje się Wam, że znajdujecie się w sytuacji bez wyjścia.