III Niedziela Adwentu, C (Łk 3,10-18)

Pytały go tłumy: Cóż więc mamy czynić? On im odpowiadał: Kto ma dwie suknie, niech [jedną] da temu, który nie ma; a kto ma żywność, niech tak samo czyni. Przychodzili także celnicy, żeby przyjąć chrzest, i pytali go: Nauczycielu, co mamy czynić? On im odpowiadał: Nie pobierajcie nic więcej ponad to, ile wam wyznaczono. Pytali go też i żołnierze: A my, co mamy czynić? On im odpowiadał: Nad nikim się nie znęcajcie i nikogo nie uciskajcie, lecz poprzestawajcie na swoim żołdzie. Gdy więc lud oczekiwał z napięciem i wszyscy snuli domysły w sercach co do Jana, czy nie jest Mesjaszem, on tak przemówił do wszystkich: Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem. Ma On wiejadło w ręku dla oczyszczenia swego omłotu: pszenicę zbierze do spichlerza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym. Wiele też innych napomnień dawał ludowi i głosił dobrą nowinę.

 

Jak tu się nie radować, gdy już za kilka dni usłyszymy przepełnione radością słowa: Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan (Łk 2, 10-11). Czym zatem jest ta Boża radość?

Według piosenki religijnej Boża radość jest jak rzeka i wypełnia duszę chrześcijanina. Człowiek jest radosny wtedy, gdy postępuje sprawiedliwie, gdy nie musi się obawiać kary, sądu za swoje postępowanie. Zatem aby tak mogło być, potrzeba nam czynić dobro, potrzebne są dobre uczynki, które i nam i innym sprawiają radość.
Na drogach naszego adwentowego czuwania wiele wydarzeń może doprowadzić nas do radości, zarówno tej Bożej, jak i tej ludzkiej. Np. radość z dzielenia się tym, co posiadamy.
Byłem kiedyś świadkiem takiej sceny: czterolatek został obdarowany torbą cukierków. „Podzielisz się chyba z siostrą?” - zapytała mama. Malec wsadził rączkę do torby, wyjął kilka cukierków i podszedł do siostrzyczki. Wyciągnął ku niej cukierki… ale zawahał się, cofnął rączkę. Chwilę patrzył na siostrę, na torbę, na cukierki i nagle przekazał jej całą torebkę, sobie zostawiając niewiele. Podbiegł do mamy i wtulił się w jej ramiona. Trzeba było widzieć buzię malca! Promieniowała z niej czysta radość. Dobro owocuje radością. Każde dobro. Im więcej wymagało wysiłku, im było trudniejsze - tym mocniejsza staje się radość. Im większe dobro - tym większa radość.
Pamiętamy twarz Matki Teresy. Pooraną zmarszczkami, zmęczoną, a promieniującą radością. To było właśnie promieniowanie dobra.

Inna radość, to radość z dzielenia się i odkrywania miłości. Popatrzmy na zakochanych. Czy nie są oni samą radością? Nieraz tak radosną, że już nic innego nie mieści się w ich sercach i myślach. I czy to nie jest piękne? Popatrzmy na matkę pochyloną nad swoim maleństwem, na ojca trzymającego swoją pociechę - reguła się sprawdza: miłość rodzi radość. I nie może być inaczej, bo przecież Bóg jest miłością (1 J 4,8).
I w końcu także trzecia radość: radość Boża: Nie trzeba jej daleko szukać. Nie tak dawno słuchaliśmy słów Chrystusa: Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w niebie (Mt 5, 12). Albo też na innym miejscu: Wielka radość powstaje u aniołów w niebie z powodu jednego grzesznika który się nawraca (Łk 15, 10). To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna (J 15, 11).
Czy można słuchając tych słów powiedzieć: Bóg się cieszy? Można, czytamy przecież u proroka: Twój Bóg rozraduje się tobą! (Iz 62, 5). Dlatego pełen wewnętrznej radości Bóg schodzi na ziemię, pomiędzy nas. By po ludzku się cieszyć. By uczyć nas radości. By dzielić się nią z nami.
Owszem, człowiek może zabić w sobie radość: Fizyczne zło, czyli ból, wyciska łzy. Moralne zło, czyli grzech, gasi radość. Rodzi się smutek. Biblijny autor sprzed tysięcy lat, tak kreśli diagnozę smutku: Pan zapytał Kaina: Dlaczego jesteś smutny i dlaczego twarz twoja jest ponura? Przecież gdybyś postępował dobrze, miałbyś twarz pogodną; jeżeli zaś nie będziesz dobrze postępował, grzech leży u wrót i czyha na ciebie, a przecież ty masz nad nim panować (Rdz 4, 6-7).

Zatem Bóg już przed wiekami wzywa nas do radości, nie do smutku. Chrześcijaństwo jest religią radości, optymizmu i nadziei. Jeśli ktoś uważa, że jest inaczej, to jeszcze nie poznał Chrystusa, ani Jego nauki.
Warto sobie uświadomić, na koniec naszego rozważania, że Adwent, to nic innego jak doświadczenie radości wypływającej z wiary. Radości z tego, że Pan jest blisko i wiary, która wypływa z czystego radosnego serca. Wtedy nie obce nam będą słowa z dzisiejszej modlitwy przed Liturgią Słowa: Boże, Ty widzisz, z jaką wiarą oczekujemy świąt Narodzenia Pańskiego, spraw, abyśmy przygotowali nasze serca i z radością mogli obchodzić wielką tajemnicę naszego zbawienia. Amen.

Fot. sxc.hu